Burza po zabójstwie lekarza. Medycy domagają się ochrony. „Musimy powiedzieć dość”
Po tragicznej śmierci lekarza ortopedy Tomasza Soleckiego, zaatakowanego w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim przez niezadowolonego pacjenta, rozpętała się burza.
Jeszcze tego samego dnia o godz. 22 konferencję prasową zwołał minister sprawiedliwości Adam Bodnar. I ujawnił, że pacjent, który zadał swojej ofierze od kilkunastu do kilkudziesięciu ciosów nożem, niektórych głębokich na 16 cm, był pracownikiem Służby Więziennej. Jak przyznał minister, pojawiały się sygnały o jego niepokojących zachowaniach. Został przez przełożonych skierowany na badania psychologiczne. Mimo to minister sprawiedliwości zapowiedział, że wystąpi do premiera o odwołanie szefa Służby Więziennej. Już następnego dnia premier Donald Tusk zwolnił dyrektora generalnego więziennictwa płk. Andrzeja Peckę, który wcześniej oddał się do dyspozycji szefa rządu.
Premier przypomniał też, że po zabójstwie ratownika medycznego w Siedlcach rząd rozpoczął pracę nad rozwiązaniami, które uczynią pracę lekarzy, pielęgniarek, ratowników bezpieczniejszą. Ma to być m.in. wyposażenie załóg karetek w kamizelki nożoodporne, szkolenia z samoobrony i kampanie edukacyjne.
Granica została przekroczona
Jednak medycy uważają, że to za mało. Tragedia, która rozegrała się w krakowskim szpitalu, sprawiła, że granica została przekroczona.
Naczelna Izba Lekarska domaga się mobilizacji organów państwa i stanowczej reakcji na zabójstwo lekarza oraz podjęcia natychmiastowych działań w celu zapewnienia medykom bezpieczeństwa podczas wykonywania pracy oraz walki z wszelkimi przejawami agresji.