Zdecydowana większość czworonogów nie jest ani zarejestrowana, ani opodatkowana. Wedle przybliżonych szacunków Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, w Polsce żyje ok. 8 mln psów. Jeśli przyjąć, że pies robi średnio dwie kupy dziennie, ważące razem około pół kilograma, rocznie jeden pies produkuje 182 kg odchodów. 8 mln psów – prawie półtora miliona ton.
Warszawscy architekci, anonimowi, bo zawstydzeni tematem badań, przeformatowali psie klocki na cegły budowlane i obliczyli, że rokrocznie można by budować z psich kup wieżowiec o gabarytach Pałacu Kultury i Nauki.
Operacja „Nie wdepnij”
Przy ogólnej zgodzie, że hurtowa psia kupa to rzecz ohydna (zwłaszcza teraz, gdy ujawniają się zamrożone pokłady z całej zimy), przeprowadzane w całym kraju od co najmniej 10 lat akcje typu: posprzątaj po swoim psie, kończą się fiaskiem.
Pierwsze miejskie wojny z psimi kupami przypadły na połowę lat 90. W tym czasie głównie rozdawano specjalne torebki.
– W 1996 r. w Gdańsku w ramach programu rejestracji i identyfikacji zwierząt rozprowadzaliśmy po lecznicach weterynaryjnych darmowe torebki – wspomina Wojciech Muża, sekretarz generalny Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. – Rozeszły się, ludzie je wzięli, ale na tym koniec. Więcej nikt się już nie interesował tematem. W tym samym roku władze Poznania rozdawały mieszkańcom woreczki i łopatki. „Zmiotka, szufelka, torebka – to atrybut nowoczesnego właściciela psa w Ursusie” – pisała stołeczna prasa w 1997 r., kiedy gmina Ursus, jako pierwsza w Warszawie, przyjęła uchwałę o obowiązku sprzątania po swoim psie.
Wkrótce nastąpiła druga fala kampanii społecznych w tej sprawie – tym razem poza rozdawaniem torebek zaczęto ustawiać pojemniki, by było je gdzie wrzucać.