W.E. Harney poświęcił życie poznawaniu Aborygenów, a pasja badawcza zaowocowała kilkoma książkami. Potem była jeszcze sława i przypadkowo spłodzone dzieci. Ich liczba do dziś nie jest znana. Kiedy stary Harney przemierzał australijskie Terytorium Północne, obcowanie płciowe z Aborygenkami nie licowało z moralnością białego. Od matki mały Bill otrzymał imię Yidumduma. Ludzie z Menngen wołają na niego jednak Bilarni. Krócej, a i tak wiadomo, o kogo chodzi.
On sam mówi o sobie Bilidumduma. W tym imieniu mieszczą się jego białe i aborygeńskie korzenie.
Jackaroo i duchy przodków
W Menngen wszyscy wiedzą, że to Bill odzyskał wieś. Menngen to kilkanaście domów z blachy falistej, dwa kolektory na wodę, agregat dieslowski, który pracuje dzień i noc. W rozciągającym się dookoła buszu żyje kilka tysięcy sztuk bydła i duchy przodków. Jest kilka jeziorek billabong i kilkadziesiąt nigdzie niesklasyfikowanych miejsc świętych z malowidłami naskalnymi. Malowidła są naprawdę stare. Na australijskim Terytorium Północnym niektóre okazy datowane są na 20 tys. lat. Są więc starsze niż te z jaskiń Lascaux we Francji, które Europejczycy pokazują z dumą, potwierdzając tym samym wielowiekową tradycję europejskiej sztuki.
Wieś Menngen od zawsze należała do klanu Wardaman. Od zawsze, a więc od czasu, gdy po ziemi wędrował Tęczowy Wąż i Bracia Gromowładni. O ile Tęczowy Wąż – stwórca świata – pojawia się w podaniach większości klanów Aborygenów australijskich, o tyle Bracia Gromowładni są ściśle związani z Wardaman (choć postacie ciskające gromy pojawiały się i w innych miejscach kontynentu). W Czasie Snu, kiedy – jak mówią podania – wszystko powstawało i zaczynało działać, Bracia Gromowładni spotkali Tęczowego Węża.