Archiwum Polityki

Teatralne pozy

1. W Teatrze Narodowym obejrzałem wreszcie „Kartotekę” w reżyserii Kazimierza Kutza – bardzo w porządku przedstawienie, że użyję przekonującego kolokwializmu. Oczywiście wszelkie najwybitniejsze nawet wystawienia „Kartoteki” do końca życia zakłócać mi będzie pamięć słynnego telewizyjnego spektaklu Konrada Swinarskiego z Tadeuszem Łomnickim w roli głównej, pamięć ta w dodatku mitycznieje i sam pewnie jestem nieumiarkowanie skłonny mój ówczesny odbiór demonizować: oto ja, młody człowiek, po raz pierwszy w życiu chłonąłem materię sztuki ze wszech miar nowoczesnej i zarazem ze wszech miar prawdziwej, przekonywałem się, że o świecie można tak brawurowo jak Różewicz pisać i że sprawy tego świata można tak brawurowo jak Swinarski widzieć. Mityczna siła tego rodzaju teatralnych wspomnień jest tym silniejsza, że ich podstawy nie da się po latach odtworzyć, nawet jak był to teatr telewizyjny. Oglądana teraz niewyraźna biało-czarna taśma jest jak ledwo czytelny fragment tamtej świetlistej wizji, nie weryfikuje dawnych zachwytów, raczej też je mitologizuje. Czy Różewicz ze Swinarskim byli aż tak brawurowi? A po cóż to obiektywnie ustalać? Wtedy dla mnie i nie tylko dla mnie – byli. Siła teatru tkwi, jak powszechnie wiadomo, w jego nietrwałości: rzeczy, które przechodzą do naszej osobistej historii teatru, to są wyłącznie arcydzieła i to arcydzieła, że tak powiem, nieobalalne. Literatura niestety (a dla obiektywizmu na szczęście) jest obalalna, książkę, która 30 lat temu budziła zachwyt graniczący z pomieszaniem zmysłów, można niestety wyjąć z półki i frajersko próbować tamten zachwyt wznawiać – jakież to jest nieraz przykre fiasko.

2.

Polityka 17.2002 (2347) z dnia 27.04.2002; Pilch; s. 93
Reklama