Archiwum Polityki

Włożyć gacie

Na muzyce nie znam się wcale, na pisaniu wszakże znam się na tyle, by wiedzieć, kto o muzyce pisze dorzecznie. Kunszt ten ma Andrzej Chłopecki, jego pomieszczony w „Gazecie wigilijnej” tekst pt. „Chłopcy z zapałkami” przeczytałem dokładnie, do polemiki z podstawowymi tezami autora zabieram się ochoczo, zapał mój jest tym większy, że nie o muzykę samą w sobie tu idzie, a o rzecz ogólniejszą, o swobodę artysty mianowicie. Centralny problem rozkłada się Chłopeckiemu na trzy podproblemy, które dają się sprowadzić do pytań: 1) Czy wybitny artysta ma prawo gadać wybitne głupoty? 2) Czy wybitny artysta może być przesłuchiwany przez policję? 3) Czy wybitne dzieło wybitnego artysty może nabrać mniej wybitnej, bo bieżącej wymowy?

Konkrety, na jakich opiera się rozumowanie Chłopeckiego, to odpowiednio: 1) Sławetna wypowiedź wybitnego kompozytora Karlaheinza Stockhausena, który atak na Nowy Jork nazwał wielkim, a nawet największym dziełem sztuki, poczem tezę swoją uzasadnił pracowitością i śmiertelnym zapałem twórców oraz ilością ich zmarłych z zachwytu ofiar. 2) Fakt mylnego namierzenia przez policję szwajcarską 75-letniego Pierre’a Bouleza, awangardowego twórcy muzycznego. 3) Okoliczność, że po 11 września opera Helmuta Lachenmanna (jednego z najwybitniejszych kompozytorów niemieckich) „Dziewczynka z zapałkami” rzekomo zmieniła przesłanie, a to z tej racji, że są w tej operze proterrorystyczne akcenty.

Jeśli idzie o punkt pierwszy to Chłopecki dwoi się i troi, żeby debilną wypowiedź Stockhausena złagodzić, eufemistycznie nazywa ją „grzechem kulturalnej i politycznej niepoprawności”, jako usprawiedliwienie przytacza światopogląd kompozytora, który zdaje się całkiem serio wierzy, że nie tylko urodził się na planecie Syriusz, ale też że niebawem tam wróci.

Polityka 1.2002 (2331) z dnia 05.01.2002; Pilch; s. 85
Reklama