Archiwum Polityki

Łabędzie w prokuraturze

Główny lekarz weterynarii kazał uśpić stado toruńskich łabędzi, chorych na ptasią grypę. Prokuratura bada teraz, czy doktor nie popełnił przestępstwa. Łabędzie są pod ścisłą ochroną. Resort środowiska, który miał bronić ptaków, nabrał wody w usta.

Gdy w Toruniu wybuchła ptasia grypa, weterynarze zagnali do specjalnej klatki ponad sto łabędzi. To właśnie z tego stada pochodziło 6 ptaków, które w grodzie Kopernika zabił wirus H5N1. Lekarze chcieli stado wybić, ale nie zgodził się minister środowiska. Łabędzie są pod ścisłą ochroną gatunkową. Minister Jan Szyszko powołał specjalny zespół badawczy. Naukowcy z kilku ośrodków, głównie SGGW, mieli badać przebieg mało znanej choroby u dzikich ptaków. Takich badań nie prowadził wcześniej nikt w Europie. Przeszkodziła wiosenna powódź. Wisła w Toruniu poszła w górę i groziła zalaniem klatki. Zaczęło brakować czasu. Ptaki zaobrączkowano i od każdego pobrano próby do badań. Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach znalazł wirusa typu H5 tylko u 32 łabędzi. Zdrowe wypuszczono na wolność, te z wirusem pozostały w klatce. Minister obiecał, że przeniesie chore stado z centrum Torunia w jakieś ustronne miejsce, z dala od ludzi, prawdopodobnie na teren któregoś z parków narodowych. Wszystko po to, by dalej prowadzić program badawczy. Resort słowa nie dotrzymał. Nowego lokum nie znalazł, a poziom rzeki ciągle rósł. Gdy woda zagroziła ptakom, klatkę przeniesiono w bezpieczne miejsce, kilkadziesiąt metrów dalej od brzegu.

Tego samego dnia główny lekarz weterynarii dr Krzysztof Jażdżewski zadecydował o wybiciu łabędzi. Wiele przemawia za tym, że złamał prawo. Ustawa o zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt dopuszcza eutanazję chorych ptaków, ale z kolei przepisy ustawy o ochronie przyrody wymagają, by na zabicie łabędzia zgodził się minister środowiska.

Polityka 15.2006 (2550) z dnia 15.04.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 17
Reklama