Nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele sygnałów mimicznych wysyłamy i odbieramy każdego dnia rozmawiając, słuchając czy obserwując innych. Niewielka część tych komunikatów jest zaplanowana, pozostałe są bezwiedne. Chociażby te, które wolelibyśmy ukryć, bo tak nakazują społeczne normy oraz dobre wychowanie. Albo dlatego, że ujawnienie prawdziwych intencji popsułoby nam szyki lub sprowadziło na głowę niemałe kłopoty.
Całkowite ukrycie przeżywanych emocji jest w praktyce niemożliwe. Gdy chcemy np. zrobić dobrą minę do złej gry, może powstać „szczelina”, przez którą przedostają się, bez naszej woli i świadomości, krótkotrwałe sygnały – tzw. mikroekspresje. Ich pojawienie jest szczególnie prawdopodobne wtedy, gdy usiłujemy stłumić negatywne emocje. Zna to uczucie każdy pokerzysta i osoby przesłuchiwane przez sejmowe komisje śledcze. Tak się dzieje, gdy przełożony zmusza nas do słuchania jego „mądrego wywodu” albo gdy powstrzymujemy złość w rozmowie z bliskimi. Mikroekspresje zdradzają pełny i prawdziwy obraz emocjonalnego nastawienia. Jak widać, w pewnych sytuacjach emocjonalnych nasza twarz wysyła jednocześnie dwa rodzaje komunikatów – te oficjalne i te prawdziwe.
Odkrycie zjawiska mikroekspresji przypisuje się wybitnemu psychologowi amerykańskiemu Paulowi Ekmanowi, który poddał analizie zarejestrowaną na taśmie filmowej rozmowę lekarza z pacjentką ukrywającą zamiar popełnienia samobójstwa. Wielokrotne obejrzenie filmu w zwolnionym tempie pozwoliło dostrzec na jej twarzy pełną ekspresję smutku, natychmiast maskowaną uśmiechem. Uśmiech nie był jednak w stanie stłumić zmian na czole i górnych powiekach pacjentki. Gdyby w porę zwrócono na to uwagę, pewnie udałoby się zapobiec nieszczęściu. Według Ekmana dokładna obserwacja szczególnie dwóch mięśni – marszczącego brwi oraz okrężnego oka – dostarcza informacji o doznawanych emocjach nawet wtedy, gdy nadawca tego nie chce i stara się nad swoją mimiką panować.