Wydłużanie dnia rejestruje szyszynka i zarządza wydzielanie hormonów pobudzających organizm do wychodzenia z zimowej ospałości. Od wieków i we wszystkich kulturach strefy umiarkowanej to działanie, początkowo idące niesporo, wspomagano tzw. czyszczeniem krwi (zapewne z użyciem też pijawek), a teraz kuracjami wiosennymi: spożywaniem pojawiających się właśnie nowalijek, dawniej głównie dzikich, czyli różnych zielenin zawierających tzw. ciała czynne, jak np. słynny mniszek (fot. 1).
Od Japonii po Niemcy
Stary kalendarz księżycowy Chin i Japonii sytuował Nowy Rok z końcem chłodów. Przez siedem dni po nowej dacie spożywano przepisane tradycją potrawy, zazwyczaj z siedmiu ziół. Współczesnemu Japończykowi na targu w te dni oferuje się w pęczkach odpowiedni zestaw ze staro brzmiącymi nazwami, podobnie jak nasza dzięcielina. Są to: nazuna, czyli tasznik (fot. 2), seri – kropidło, notokenoza – jasnota (fot. 3), hakobera – gwiazdnica, suzuna – rzepa, zuzuhiro – rzodkiew, gogyo – szarota. Wiele osób w Polsce samodzielnie ów siedmiopęczek by zebrało, w czym też spróbujemy pomóc.
W łagodnym klimacie Francji wiele ziół sprowadzanych do nas, a używanych jako przyprawy, rośnie w gruncie i jest jadanych jako warzywa. A młode liście ziarnopłonu (fot. 4) mają wzięcie jako naturalna tabletka z witaminą C.
Niemcy i Czesi z młodych, jeszcze pomarszczonych liści podagrycznika (fot. 5) robią zupę-mus z grzankami. W Niemczech, na wzór japoński, uważany za jedno z ziół dziewięciorakich – jak sama nazwa wskazuje – przeciwdziała podagrze, czyli dnie, jako regulator przemiany azotowej. Bluszczyk kurdybanek (fot. 6) lub tasznik pospolity służą do przyprawiania.