Dzieła literackie można klasyfikować na wiele sposobów. Ostatnio jeszcze jeden podział zaproponował na łamach „Aneksu Trybuny” Leszek Bugajski. Znanego krytyka literackiego zaniepokoiło to, że tygodnik „Przegląd” opublikował rozmowę z Pawłem Huelle po tym, gdy ten otrzymał „silnie nagłośnioną nagrodę Paszport POLITYKI”, co było oczywistą oznaką „usłużności” jednego pisma wobec drugiego. Gest ten świadczył też o uleganiu „dominującemu gustowi, którego najważniejszym i najsilniejszym eksponentem jest dział kulturalny »Gazety Wyborczej«, także »Tygodnika Powszechnego« i innych redakcji, które im bezwolnie potakują”. Krytycznego myślenia – zżyma się autor – „nie widać na szeroko pojmowanej lewicy, która kompletnie odpuściła sobie kulturę”, zaś życie literackie toczy gangrena, bo ono „funkcjonuje w oparciu o układ i nikt tego nie zmieni”.
Teraz już wiemy, że kulturę, a zwłaszcza literaturę, możemy podzielić na „lewicową” i „centroprawicową”, tę „z układu” (w układzie oprócz Huellego funkcjonuje także Pilch, Tokarczuk, Chwin i Libera) i „spoza układu”. A może, zamiast takiego podziału, lepiej mówić o literaturze lekkiej, lekkopółśredniej i ciężkiej, lekkostrawnej, ciężkostrawnej i niestrawnej? Bo przecież tradycyjne podziały literatury na dobrą i złą byłyby zbyt proste.