Archiwum Polityki

Prywatne życie Jadwigi

Niebawem wyjedzie na powierzchnię węgiel z pierwszej – od zakończenia wojny – prywatnej kopalni Jadwiga, która powstała na gruzach zlikwidowanej zabrzańskiej kopalni Pstrowski. Do pracy w prywatnej Jadwidze ustawiła się kolejka chętnych. Pięciu na jedno miejsce.

Kandydaci do roboty to przeważnie byli górnicy, w tym ci, którzy pobrali odprawy. Po węgiel, choć jeszcze zalega pod ziemią, zgłaszają się odbiorcy, podpisywane są pierwsze umowy. Do tej pory kosztowną likwidację kopalń tłumaczono ich trwałą nierentownością i zbyt wielkimi, jak na nasze potrzeby, mocami wydobywczymi. Jeszcze kosztowniejszą restrukturyzację uzasadniano m.in. przerostem zatrudnienia. Co więc takiego się stało, że w XXI wieku powstaje kopalnia, która od strony technologicznej będzie przypominać epokę socjalistycznego przodownika pracy Wincentego Pstrowskiego, a wygląda na to, że stanie się dochodowym interesem?

Nikt nie dołoży

Gdyby styczniowe mrozy potrzymały dłużej, to w kraju zabrakłoby węgla – mówi Jan Chojnacki, poseł SLD, autor pomysłu na prywatną kopalnię i prezes spółki Siltech, która dostała koncesję na wydobycie węgla. – Poza tym jest głód dobrego węgla, a tu mamy miliony ton najlepszych gatunków. Grzechem byłoby zostawić to bogactwo w ziemi.

Kopalnię Pstrowski zamknięto pod koniec 1995 r. Z jednej jej części utworzono Zakład Wydobywczy Surowców Mineralnych Jadwiga. Dyrektorem został Jan Chojnacki. W pierwszym roku była to jedna z trzech kopalń, która dawała zysk m.in. dlatego, że wystartowała z czystym kontem, bo długi pogrzebano razem z Pstrowskim. W drugim roku wyszła na zero. W następnym była już na minusie: – Źle została zlokalizowana jedna ze ścian wydobywczych – fachowo tłumaczy poseł. – Kolejny rok miał być lepszy, ale zapadła decyzja o zamknięciu. To były lata likwidacyjnego szaleństwa w naszym górnictwie.

Jadwigę zamknięto, mimo protestów, w połowie 2000 r. Pracowało w niej 550 osób. Miała ponad 25 mln zł długów. Poseł uważa, że to była błędna decyzja, bo gotowy był plan naprawczy, który pozwoliłby pozbyć się – bez umorzeń – całego zadłużenia.

Polityka 8.2002 (2338) z dnia 23.02.2002; Gospodarka; s. 69
Reklama