Archiwum Polityki

Szeptanka

Taka sytuacja: łajba tonie. Kapitan złapał rakietnicę, wystrzelił rakietę. Przygląda się temu melancholijny pasażer.

– Czy pan naprawdę uważa, że to jest czas na fajerwerki? – pyta cichutko.

Jeśli coś mi przeszkadza, to właśnie fajerwerki. Wolałbym, by mroku nie rozświetlały race – po których jest jeszcze ciemniej. O jakie race mi chodzi? Zdziwią się państwo: o race humoru. Solidny ich zapas zgromadził „Nasz Dziennik”. Teraz rozkłada przed czytelnikami wesoły kramik. Jest się z czego pośmiać. Ot, na przykład z Owsiaka: „Leci Owsiak z dziećmi samolotem, w pewnym momencie stają silniki i samolot zaczyna spadać w dół. W samolocie jest tylko jeden spadochron. Owsiak chwyta go i przed wyskoczeniem krzyczy do dzieci: – To sie ma! Na to dzieci: – A co my mamy robić? – A róbta co chceta...”

Prawda, że śmieszne. Nie tylko zresztą śmieszne: wychowawcze. Demaskuje cwaniaka i obłudnika. Gdyby na pokładzie samolotu, w którym stanęły silniki (pewnie ze zgrozy i oburzenia), znalazł się ktoś, kto rzeczywiście pomaga – potrząsając nie puszką, lecz elegancką tacą – każde dziecko miałoby spadochron, różaniec i moralne wsparcie. A gdyby opiekunem wycieczki był ojciec Rydzyk, fraza „róbta” zabrzmiałaby o ileż szlachetniej: – Zaróbta, bo radyjko w potrzebie! Ale nie jedynie Owsiak doczeka ł się żartobliwego podsumowania. Oto kolejny dowcip zatytułowany „Sami swoi”. Kto wie, czy nie jeszcze śmieszniejszy. Do zrywania boków: „Spiker telewizyjny informuje: Dzisiaj odbył się towarzyski mecz piłkarski Polska–Izrael. Zwyciężyli nasi...”. Rozrzewniłem się, czytając aluzyjne przesłanie. Jakże umiejętnie autor rubryki Humor rozprawił się, wiadomo z kim. A przy tym – dowiódł wierności pięknej tradycji z kręgu „Szarży”, „Podbipięty”, „Muchy”, rozrywkowych dokonań prasy Niepokalanowa: tam także lubiano zdrowy i zawiesisty humorek.

Polityka 8.2002 (2338) z dnia 23.02.2002; Groński; s. 101
Reklama