Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Resident Evil

[złe]

Horror dla dorosłych, którzy mają mocne żołądki. Jeśli ktoś lubi się bać i odpowiada mu asystowanie przy sekcji zwłok albo przyglądanie się scenom pożerania ludzi przez obdarte ze skóry dobermany, albo jeśli kogoś interesują filmy o zombie i zmutowanych istotach z rozłupanymi czaszkami – powinien śmiało udać się do kina na najnowszą superprodukcję amerykańską „Resident Evil”. Zabawa gwarantowana. Resident Evil to nazwa japońskiej gry komputerowej (znanej również jako „Biohazard”), którą pokochała młodzież na całym świecie, rozsmakowana w hardcorowych scenach zabijania. Fabuła w stylu „co się kryje za następnymi drzwiami” nie ma najmniejszego sensu, ale nie o to przecież w tym wszystkim chodzi. Zaletą filmu Paula Andersona (tylko proszę go nie pomylić z autorem „Magnolii”) jest występ Milli Jovovich w bardzo obcisłej minispódniczce, supermodelki, która niedawno próbowała sił jako kolejne wcielenie Joany d’Arc, natomiast tu świetnie sobie radzi w roli celnie kopiącej nastolatki, rozprawiającej się z bandą żywych trupów i z galaretowatym potworem terroryzującym podziemny budynek. W stosunku do „Mortal Kombat” Andersona – wcześniejszej ekranizacji równie ambitnej gry komputerowej – warto odnotować lepszą jakość efektów specjalnych, co dobrze wróży przyszłości tego popularnego gatunku. (JAW)

[bardzo dobre]
[dobre]
[średnie]
[złe]
Polityka 31.2002 (2361) z dnia 03.08.2002; Kultura; s. 44
Reklama