Archiwum Polityki

Opinie

Janusz Rolicki
b. redaktor naczelny „Trybuny”:

„– Prorokuje pan, że ludzie się zbuntują, a SLD ich nie powstrzyma, bo sam jest już po drugiej stronie barykady. Jednak kiepska z pana Kasandra: blisko trzy lata temu też wieszczył pan rewolucję.
– Dziś wyborcy łudzą się, że przejęcie rządów przez SLD zmieni ich sytuację. Nic z tego. To, że Miller zajmie gabinet Buzka, nic nie zmieni. Szybko okaże się, że król jest nagi. Gdzie jest próg wytrzymałości społecznej? Zdaniem wielu ekonomistów społeczeństwo może się zbuntować, gdy bezrobocie osiągnie pułap 20–22 proc. A jeszcze czeka nas kryzys walutowy. Czy SLD temu zaradzi? To, co z ich programu ujrzało na razie światło dzienne, jest rozpaczliwe: 10 zł więcej na drugie dziecko, walka z bezrobociem poprzez zalesianie. To śmieszne. SLD zawsze prowadził politykę nieangażowania się w reformy, zbierał to, co inni zasiali i zaorali. Sęk w tym, że po Buzku nie będzie co zbierać. Potrzebna jest nowa lewica. Jeśli się taka nie znajdzie, władza może znaleźć się na ulicy. Najlepiej, żeby jeszcze przed wyborami powstała lewicowa Platforma Obywatelska z 20 proc. głosów.
Jak dotąd lewica się konsoliduje. Leszek Miller zawiązał koalicję z Unią Pracy. Tym samym Sojusz nie ma już żadnej konkurencji po lewej stronie sceny politycznej.
– Dziś SLD pachnie władzą i wszyscy do niego lgną. Ruchy tektoniczne w gospodarstwie Millera zaczną się najdalej rok po wyborach, po zetknięciu z prozą życia. Unia Pracy liczy na to, że na plecach Millera wprowadzi do Sejmu 30 posłów, będzie miała swój klub i dotacje z budżetu. W ciągu czterech lat odbuduje swoje struktury. Ale jeśli się okaże, że statek tonie, to UP może stać się zalążkiem nowej lewicy”.

Polityka 18.2001 (2296) z dnia 05.05.2001; Opinie; s. 88
Reklama