Rozwiązanie wydaje się właściwie idealne: własny dom opieki, w którym mieszkańcy czują się jednocześnie gospodarzami, dającymi zatrudnienie młodszym opiekunom. Młodym ludziom może się to jawić jako bezpieczny azyl, którego dziś są pozbawieni ich rodzice. Gdy dzieci rozjadą się po świecie, oni będą dalej żyć obok swoich przyjaciół, wspierać się, spotykać tak często, jak to tylko możliwe, pielęgnować poczucie wspólnoty. Bo tak naprawdę boją się wdowieństwa i samotności.
Ale Elżbiecie Szwałkiewicz, która od kilkunastu lat krzewi idee opieki długoterminowej nad osobami niepełnosprawnymi, a od kilku lat jest krajowym konsultantem w dziedzinie nazwanej dumnie pielęgniarstwem przewlekle chorych i niepełnosprawnych, wcale nie podoba się ten pomysł.