Archiwum Polityki

Komedia hormonów

[średnie]

Przed kilkoma dniami na łamach „Rzeczpospolitej” miała miejsce namiętna próba zmiany warty w polskiej sztuce scenicznej. Obejrzawszy „Testosteron”, spektakl Teatru Montownia, Michał Żebrowski rytualnie (po trzykroć w krótkim wywiadzie!) pasował autora Andrzeja Saramonowicza na lidera młodego teatru – tak go zafrapowała „tragikomedia mówiąca o relacjach między kobietami a mężczyznami”. Święci anieli, jaka „tragi”, gdzie tu „tragi”? Saramonowicz napisał po prostu komedię, chwilami celną i zabawną, chwilami dość wulgarną, o nieudanym weselu, które – gdy panna młoda drapnęła sprzed ołtarza – zmienia się w męsko-męskie dialogi o babach. Nakreślone postacie jedni z wykonawców ładnie dopełnili na scenie celnym, dobrze podpatrzonym gestem (kelner Roberta Więckiewicza, Grek Krzysztofa Stelmaszyka), inni niezbyt potrafili tuszować schematyczności i naiwności bohaterów. Rzecz wyreżyserowała Agnieszka Glińska sprawnie i z klasą, choć tęsknymi wokalizami Oleny Leonenko w przerywnikach nie dało się znacząco pogłębić płytkiej psychologii tekstu. Przy niemal całkowitym braku rodzimego lekkiego repertuaru, przedsięwzięcie wypada – w jego klasie – docenić, aliści do mianowania pokoleniowych liderów przydałoby się może jednak coś więcej niż debiutancka sztuka, której jedną z kulminacji jest – na szczęście dyskretna – analiza porównawcza męskich jąder? (js)

[bardzo dobre]
[dobre]
[średnie]
[złe]
Polityka 30.2002 (2360) z dnia 27.07.2002; Kultura; s. 44
Reklama