Archiwum Polityki

„Mój bór”

Podczas lektury artykułu (POLITYKA 27) zrobiłam wiele zaskakujących odkryć ornitologicznych dotyczących ptaków Białowieży i Bagien Biebrzańskich. Podczas studiów spędziłam w Białowieskim Parku Narodowym wiele tygodni i podobnie jak Włodzimierz Cimoszewicz odczuwam szczególny sentyment do tego miejsca. Niestety, nie byłam tam już od kilku lat, ale nie sądzę, żeby przez ten czas znacząco zmieniły się zwyczaje i upodobania siedliskowe ptaków lub też ich zasięgi występowania. Z artykułu dowiedziałam się o istnieniu takich „typowo błotnych” (!) gatunków jak kaczki, cietrzewie czy sowa błotna, w przypadku której przymiotnik w nazwie jest nieco mylący. To prawda, że w Białowieskim Parku Narodowym można oglądać wszystkie gniazdujące w Polsce gatunki dzięciołów, natomiast błąkający się czasem po puszczy orzełek włochaty jest w tym miejscu nadzwyczaj rzadki i jest atrakcyjny właśnie dlatego, że jest w Polsce rarytasem ornitologicznym, a nie dlatego, że go „nie ma na zachodzie Europy”. Przeciwnie – jeśli ktoś chce nacieszyć oczy widokiem orzełków włochatych, polecam właśnie zachód Europy, np. hiszpańską Estramadurę, ujścia Ebro czy Gwadalkiwiru. Wydaje się, że również „słonki, o które przecież w Polsce trudno, a tutaj są nieustannie” na zimę odlatują również z Białowieży!

Agnieszka M. Kaszkur (ornitolog), Warszawa

 

Niewątpliwie zarówno Puszcza Białowieska, jak i żubry miały się lepiej w czasach Stefana Cimoszewicza, kiedy to decyzji panujących nie ograniczał horyzont najbliższych wyborów, a stan środowiska naturalnego nie zależał od „fachowości” kolejnych decydentów. Rzeczywiście, wszystkie żyjące obecnie na świecie żubry są potomkami zaledwie 12 osobników.

Polityka 30.2002 (2360) z dnia 27.07.2002; Listy; s. 83
Reklama