Jacek Żakowski: – Z czego wynika to, że na szczytach władzy jedni okazują się wielkimi przywódcami, a inni tylko zwykłymi prezydentami, prezesami czy dyrektorami?
Joseph L. Badaracco: – Ważne jest dziedzictwo genetyczne. Wiele badań nad bliźniakami jednojajowymi wskazuje, że nawet jeśli są one wychowywane osobno, to jako ludzie dorośli mają wiele podobnych cech. Jedną z nich są cechy przywódcze.
Decydują geny?
Może nie decydują, ale bez odpowiednich genów trudno jest zostać wybitnym przywódcą. Podobnie jak trudno jest nim być, jeśli nie wyniesie się z domu odpowiedniego kapitału kulturowego. Człowiek wyrasta między dwoma liderami – między matką a ojcem. Dziecko ich obserwuje, a oni podświadomie przekazują mu wzorce zachowań, sposoby postrzegania świata, stosunek do otoczenia. Do tego dochodzi doświadczenie i wiedza. Bo w nowoczesnym technokratycznym społeczeństwie kapitalistycznym można też z powodzeniem studiować przywództwo. Można się uczyć metod porozumiewania z ludźmi, mobilizowania ich, wyzwalania kreatywności, mediowania, rozwiązywania konfliktów.
Pytałem o źródła kompetencji przywódczych, bo w obliczu kryzysu w gospodarce coraz więcej mówi się o kryzysie przywództwa.
Wielkie przywództwo to w dużej mierze kwestia przypadku czy szczęścia. Jak pan spojrzy w przeszłość sektora finansowego, szybko się pan przekona, że każdy poważny problem dał się zauważyć wcześniej, że był przez kogoś zidentyfikowany i że wielu katastrof można było uniknąć. Ale to nie znaczy, że każdego prezesa upadłej korporacji można uznać winnym. Przywództwo to magia. Jak ktoś jest pracowity, ma talent i szczęście, może być wielkim przywódcą. Jak nie ma szczęścia, jego błędy stają się nagle dramatycznie widoczne i wtedy wszyscy mówią o kryzysie przywództwa.