Archiwum Polityki

Prezydent radzi

Niedawno generał Jaruzelski ujawnił, że dla ratowania pogrążonej w kryzysie gospodarki był zmuszony w grudniu 1981 r. wprowadzić stan wojenny. Obecny kryzys finansowy na szczęście nie zmusza na razie prezydenta Kaczyńskiego do wprowadzenia stanu wojennego, ale – jak się okazuje – zmusza go do zwołania Rady Gabinetowej.

Niepokój prezydenta jest zrozumiały, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę ostatnie doniesienia o możliwym bankructwie Islandii, w której Polacy już przystąpili do wykupywania ze sklepów cukru, mąki, piwa i konserw. Otóż logiczne wydaje się, że skoro bankrutuje Islandia, w której pracuje od 12 do 16 tys. Polaków, to wcześniej czy później musi zbankrutować Polska, w której liczba pracujących Polaków jest o wiele większa. Do myślenia powinny dać także doniesienia światowych mediów o tym, że rząd Wielkiej Brytanii, w której Polacy również stanowią liczącą się grupę pracowników, już postanowił przeznaczyć 500 mld funtów, aby zapobiec bankructwu kraju.

Oczywiście pojawiają się spekulacje, że bezpośrednim powodem bankructwa Islandii mogli być Islandczycy, których pracuje tam przecież więcej niż Polaków. Jeśli tak, to Polska, która tradycyjnie nie zatrudnia Islandczyków, byłaby bezpieczna. Ale czy to może nas dziś uspokoić?

Większość ekspertów uważa, że jednak nie.

Fakt, że prezydent zdecydował się na użycie tak radykalnego i dotkliwego instrumentu jak zwołanie Rady Gabinetowej, świadczy o tym, że w jego opinii poważnym kryzysem dotknięty jest już nie tylko światowy system finansowy, ale także premier Tusk i jego gabinet. Prezydent nie kryje, że chciałby usłyszeć, w jaki sposób premier zamierza teraz wyjść z kryzysu, w którym się pogrążył.

Polityka 42.2008 (2676) z dnia 18.10.2008; Fusy plusy i minusy; s. 110
Reklama