Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Skrojeni, pobici, wystraszeni

W biały dzień, w centrach miast, pod okiem przechodniów i policji dochodzi do brutalnych rozbojów. Ofiarami są małoletni, ale napastnicy też niewiele starsi. Zabierają komórki, drobne pieniądze, zegarki, co bądź. Czasem biją, czasem tylko grożą. W kilku warszawskich dzielnicach – na Mokotowie, Gocławiu, Ochocie – to już prawdziwa plaga, ale policja bagatelizuje sygnały, bo ze statystyk wynika, że zagrożenia nie ma. Tymczasem większość zdarzeń to „ciemna liczba”, nie zgłaszana na komisariatach.

Piotruś, z warszawskiego Mokotowa, niecałe 13 lat, rano zdawał test gimnazjalny, a po egzaminie poszedł z Maćkiem, kolegą z klasy, do wypożyczalni kaset wideo. Drogę wybrali na skróty, przez skwer Małczyńskich, potem parkiem obok kortów Warszawianki, aby zejść zarośniętym dzikimi krzakami zboczem wprost do jeziorka, nad którym od rana do nocy przesiadują wędkarze i piwosze, i dalej do ulicy Dolnej. Ale do jeziorka nie doszli, bo podbiegło do nich dwóch starszych chłopaków, jeden wyrośnięty, z wygoloną głową, drugi też łysol, trochę niższy, ale barczysty. Obaj w dresach i adidasach. – Macie komórki? – padło pytanie. Piotruś chciał się postawić, odpowiedzieć coś w rodzaju: „a co was to obchodzi”, na szczęście Maciek był już obyty w takich sytuacjach, w końcu trzy razy okradali go na ulicy, więc grzecznie zaprzeczył: – Nie mamy, my tylko na chwilkę wyszliśmy z domu, mieszkamy dwa kroki stąd, a zresztą mój tatuś niedaleko spaceruje z psem, on ma komórkę.

Z tym tatusiem Maciek zablefował, bo tak go nauczyła pani policjantka, kiedy wraz z mamą składał doniesienie o poprzednim napadzie (na Puławskiej trzech wyrostków zabrało mu zegarek, rakietki do ping-ponga i 10 zł). Nigdy napastników nie prowokuj, zachowuj się grzecznie, wykonuj ich polecenia, ale dawaj do zrozumienia, że nie jesteś sam, rodzice są gdzieś w pobliżu, to bandziorów przeważnie odstrasza, tak zapamiętał instrukcje policjantki.

Tym razem nie odstraszyło. Łysi kazali chłopcom opróżnić kieszenie, Maciek zrobił to bez ociągania, Piotruś niechętnie, ale w końcu też wykonał polecenie. Wysoki wygolony wprawnie wyłowił z bezwartościowych Piotrusiowych skarbów banknot 50-złotowy, właśnie dostał miesięczne kieszonkowe. – Teraz będzie tak – ostrzegł niższy.

Polityka 28.2002 (2358) z dnia 13.07.2002; kraj; s. 32
Reklama