Archiwum Polityki

Żubry wśród dorszy

Raz do roku znakomitości sceny i ekranu zjeżdżają na kilka dni do Międzyzdrojów, aby porozmawiać, zjeść, napić się i zadać gwiazdorskiego szyku. W tym roku największym blaskiem nieoczekiwanie zaświecił szef festiwalu, który w trakcie imprezy został ministrem kultury.

Międzyzdroje rano, wątłe słońce dosięga właśnie wielkiej szyby przy wejściu do hotelu Amber. Gęstnieje tłum, na tafli szyby zaczynają się powoli rozpłaszczać nosy, czoła, rozwarte usta. Ta szklana ściana raz do roku na pięć dni przemienia się w granicę pomiędzy ziemią skolonizowaną przez wczasowiczów, żywiących się lodami, frytkami i smażonym dorszem, a niebem, w którym królują gwiazdy.

Nagła potrzeba gwałtownej reakcji

Przez hotelową szybę wytrwali obserwatorzy śledzą ruch gwiazd, odnotowują ich nieprzypadkowe konstelacje (na hotelowej sofie, w recepcji), oceniają ich jasność i siłę przyciągania. Oniemiali stacze obserwują przedzierającego się niedbałym, filmowym krokiem Olafa Lubaszenkę, płynącą po firmamencie hotelowego holu Maję Ostaszewską i niedźwiedzio leniwego (z lekką nutką drapieżności) Pawła Deląga, który niczym kometa ciągnie za sobą ogon atrakcyjnych pań, z pewnością także gwiazd. – Jezus Maria, Maciek! – szturchają się stacze wyłuskując z konstelacji Macieja Stuhra, który, jak się po chwili okazuje, wcale nie jest Maciejem Stuhrem, tylko Nie Wiadomo Kim, co bynajmniej nie odbiera mu należnego blasku, ale przeciwnie, czyni go postacią jeszcze intensywniej odrealnioną i nawet bardziej tajemniczą niż domniemany Maciej Stuhr (który w końcu jest tylko sobą).

Kilkanaście razy w ciągu dnia tłumem wstrząsa paroksyzm, a wtedy niczym żywy organizm rusza on nagle w kierunku wracającej ze spaceru Edyty Jungowskiej albo w stronę auta, z którego wysiada właśnie przybyły Cezary Pazura z żoną. Godziny nudnego oczekiwania powodują u staczy nagłą potrzebę reakcji gwałtownej, na granicy histerii, co sprawia, że uruchomiony nawet fałszywym alarmem tłum zaczyna pędzić na oślep, na wszelki wypadek podsuwając kartki i długopisy każdemu, kogo napotka, bo przecież w pobliżu hotelu Amber gwiazdą może być każdy.

Polityka 28.2002 (2358) z dnia 13.07.2002; Społeczeństwo; s. 82
Reklama