Archiwum Polityki

„Droga hiszpańska”

Dziękuję za reportaż Marka Ostrowskiego (POLITYKA 23), szczególnie za porównanie między Polską a Hiszpanią i uwagi dotyczące zakupu ziemi i nieruchomości (niekoniecznie „wykupu”) przez cudzoziemców, w tym również takich jak ja (...), mimo że rodem nie z krajów Unii Europejskiej. Drobne sprostowania „podobieństw”. Nazwanie autonomicznego rządu Kastylii – La Mancha „samorządem lokalnym” jest zupełnie nietrafne. Nie można polskiej terminologii wraz z odpowiadającą jej treścią transponować na zupełnie odmienną konstytucyjnie rzeczywistość Hiszpanii.

„Movida madrileńa”, czyli „madryckie poruszenie” (porównywalne do masowej cyganerii), w żaden sposób nie wprowadziła zwyczaju „salir de copas” (czyli „wyjść na kielicha”), być może dodatkowo go wzmocniła, a przede wszystkim zachęciła nastolatków do spędzania wielu godzin i popijania na ulicy, w barach i dyskotekach, przede wszystkim pod koniec tygodnia (obecnie podejmowane są próby ograniczenia, czy wręcz uniemożliwienia picia alkoholu w miejscach publicznych). Zwyczaj powszechnego „salir de copas”, podobnie jak wychodzenie w Wielkiej Brytanii do pubu, istniał w całej Hiszpanii od zawsze. Doskonale pamiętam swoją pierwszą wizytę w Madrycie i jego ulice Echegaray, gdzie w hotelu Inglés nie mogłem zmrużyć oka przez całą noc z uwagi na ten zwyczaj. Był rok 1972, F. Franco jeszcze rządził, a następnego dnia w witrynie księgarni mogłem zobaczyć książki Karola Marksa. Pod tym względem Hiszpania jednak różniła się od Polski. Zasadnicza różnica była jednak natury ustrojowo-ekonomicznej. Hiszpania wychodziła z dyktatury z silną gospodarką prywatną, Polska zaś z rozprzężoną gospodarką państwową.

Polityka 28.2002 (2358) z dnia 13.07.2002; Listy; s. 87
Reklama