Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Herbatka u Putina

Powodowany nostalgią, często, kiedy przebywam poza krajem w różnych hotelach, łapię w sieci kablowej telewizję Polonia, a w niej różne ciekawe powtórki z programu. W ten sposób trafiłem niedawno na spektakl Teatru TV reżyserowany przez Janusza Morgensterna pod wdzięcznym tytułem „Herbatka u Stalina”. Nie spotkałem wcześniej tego tekstu i z wielkim rozbawieniem znalazłem w nim jadowity portret lewicowego intelektualisty, jakim był Bernard Shaw. Jego miażdżącym przeciwnikiem okazuje się w sztuce Józef Wissarionowicz Stalin, który przyjmując hołdy pisarza głęboko nim pogardza, widząc jego sprzedajność oraz pychę. (Role panów Holoubka i Gajosa są świadectwem europejskiej klasy, na jaką czasami wznosi się jeszcze nasz teatr). Oglądając „Herbatkę” w Hamburgu nie spodziewałem się, że tydzień później sam znajdę się w tym samym miejscu, w którym rozgrywa się sztuka, i co więcej, że znajdę się w sytuacji dość podobnej do tej, jaka w niej ukazana.

Na zakończenie moskiewskiego festiwalu filmowego pan Putin zaprosił kilkunastu gości na obiad zakończony kawą lub herbatą. Analogia między Putinem a Stalinem jest kulawa, bo i czasy, i system zmieniły się bardzo głęboko. Identyczne pozostało miejsce, którym jest budynek na Kremlu położony blisko Bramy Spasskiej, odgrywający w historii jakąś trzeciorzędną rolę. Dopiero po przeniesieniu stolicy z Petersburga stał się miejscem, z którego rządził Rosją najpierw Lenin, a potem Stalin. Dziś cały budynek uległ radykalnej metamorfozie. Za prezydenta Jelcyna przebudowano go w stylu nawiązującym do carskiego Petersburga, czyli stworzono fantazyjny ciąg wnętrz klasycystycznych, na tyle nieautentycznych, że przywodzą na myśl raczej nowy hotel Hiltona niż historyczny zabytek.

Polityka 28.2002 (2358) z dnia 13.07.2002; Zanussi; s. 89
Reklama