Archiwum Polityki

Praworządność do naprawy

Ius patronis eget – prawo wymaga patronów, czyli dobrej pomocy. Nie doczekało się jej przez ostatnią dekadę. Od nikogo. Parlamenty nie poświęciły polskiemu wymiarowi sprawiedliwości nawet jednej poważnej debaty. Sejmowa sala podczas omawiania prawa o ustroju sądów powszechnych, konstytucji sądowników świeciła żenującą pustką. Prawa uchwalano niechlujnie, bez wyobraźni, z założeniem, że szybko się je zmieni. Posłowie Wende, Rokita, bracia Kaczyńscy wykreowani przez media na wyrocznie sprawiedliwości nie pokusili się o jakąkolwiek inicjatywę ustawodawczą poprawiającą kondycję sądownictwa. (...)

Premier, najdłużej kierujący rządem III RP, przez całą kadencję nie znalazł kwadransa, aby spotkać się z Krajową Radą Sądownictwa, najwyższą emanacją sędziowskiego samorządu odpowiedzialną w dużym stopniu za stan sędziowskiego korpusu.

O ministrach sprawiedliwości niewiele można powiedzieć, zwłaszcza Chrzanowskim, Piątkowskim, Dyce, prawicowych adwokatach, którzy najwyraźniej do resortu trafili omyłkowo. Lecz Kaczyński wiedział, po co został ministrem sprawiedliwości – miał do spełnienia misję. Dzisiaj wiemy, że misję utworzenia partii i wydobycia z politycznego niebytu partyjnych kolegów z PC. Dziennikarze nie potrafili wywołać uczciwej, pogłębionej dyskusji stawiającej diagnozę polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. To wymaga przygotowania, a uczniów Stanisława Podemskiego zbyt wielu nie widać. (...) Potrzeba zmian. Ich tylko hasłowa propozycja:

• wprowadzić do programów nauczania szkół średnich podstawy wiedzy o państwie i prawie; • w organach ustawodawczych powinni znaleźć się ludzie przygotowani do tego merytorycznie. Pan Lepper, mimo częstych kontaktów z sądami, prawu polskiemu nie pomoże.

Polityka 43.2001 (2321) z dnia 27.10.2001; Listy; s. 75
Reklama