Archiwum Polityki

Rosyjska sielanka

Jesienne wiatry przyniosły mnie do Moskwy na kilka dni przed wizytą polskiego prezydenta. Nasze wizyty zbiegły się przypadkowo i nie miały ze sobą nic wspólnego poza pogodą. Jesień w Moskwie przychodzi wcześnie i potrafi być piękna tak jak polska. Nowe budownictwo moskiewskie przypomina to, co widzimy w Warszawie, jest chaotyczne, rozproszone, natomiast mimo nowoczesnych technologii często nawiązuje stylem do budowli lat pięćdziesiątych, czyli narodowego stylu pełnego ozdóbek, wieżyczek i kolorków, które mogą nas dziwić czy śmieszyć, ale świadczą dobitnie, że nasi sąsiedzi na wschodzie nie są papugą narodów.

Z wykładów w Moskwie poleciałem na południe do Władykaukazu, gdzie odbywał się filmowy festiwal mniejszych narodów i kultur przemieszanych. Mikroskopijna Osetia na północnych stokach Kaukazu jest oazą pokoju w rejonie chronicznych wojen – lotnisko stołeczne leży ledwie sto kilometrów od Groznego. W wyobraźni człowieka, który czyta gazety, podróż w te rejony wydaje się nieroztropna, tymczasem Władykaukaz przypomina kurort i wzrusza nostalgicznym zaniedbaniem. Z pobieżnych rozmów przed wyjazdem dowiedziałem się, że w Osetii zamieszkują potomkowie Sarmatów i tu, poprzez naszą tradycję szlachecką, znalazłem się u kolebki tych przodków polskiego sztagona, o którym wykładał Mickiewicz malując polską historię słuchaczom College de France.

Radości krótkiego pobytu w Osetii dzieliłem z panią Barbarą Brylską, która w całej Rosji jest wciąż gorąco pamiętaną gwiazdą, której sława może się równać co najwyżej tej, którą zdobyli Beata Tyszkiewicz i Daniel Olbrychski (wszyscy oni grali w głośnych rosyjskich filmach).

Jesienną sielankę rosyjską zatruło mi nieco spotkanie z jednym z wybitnych intelektualistów i działaczy dawnej opozycji, który jesień skojarzył ze zmierzchem i odniósł te pojęcia do wolności.

Polityka 43.2001 (2321) z dnia 27.10.2001; Zanussi; s. 97
Reklama