Prezydent Chin Hu Jintao przez trzy dni podejmowany był z wielką pompą w Rosji. Oba mocarstwa podkreślają oficjalnie, że ich „strategiczna współpraca” poprawia atmosferę stosunków międzynarodowych, bo czyni je „bardziej demokratycznymi”. To wymowna aluzja do polityki Stanów Zjednoczonych, którym obie stolice często zarzucają unilateralizm, czyli jednostronną tylko politykę, nastawioną na utrzymanie pozycji jedynego mocarstwa. I na przykład, zarówno Moskwa jak i Chiny nalegają na pokojowe rozwiązanie sporów z Iranem, a także Koreą Północną, nie wyjaśniając jednak jaką drogą. Współpraca rosyjsko-chińska zaowocowała teraz podpisaniem nowych kontraktów wartości 4 mld dol.; szybko rozwijające się Chiny chcą także dostaw energetycznych z Rosji. Dotychczas Rosja dostarcza Chinom zaledwie 10 mln ton ropy naftowej rocznie i tylko drogą kolejową. Ma być zbudowany rurociąg ze wschodniej Syberii na chińskie wybrzeże Pacyfiku – o przepustowości 80 mln ton rocznie, lecz na dystansie 4200 km położono na razie tylko 800 km rur: ropa popłynie dopiero w 2015 r. Przy ocenie szans osi Moskwa–Pekin trzeba przytoczyć ostatnie statystyki handlowe. Owszem, wymiana wzrosła aż pięciokrotnie w okresie 2000–2006 i osiągnęła 33 mld dol. Ale Chiny w ubiegłym roku sprowadziły z Ameryki towary za prawie sześć razy tyle, a same sprzedały krajom Unii Europejskiej niemal osiem razy tyle (255 mld dol.).
Polityka
14.2007
(2599) z dnia 07.04.2007;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 18
Reklama