Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Krwawe czytadła

Tele-Apokalipsa

Stephen King, Komórka, przeł. Zbigniew A. Królicki, Wyd. Albatros, Warszawa 2007, s. 430

Clay Riddell, rysownik, przed którym wrota kariery stanęły właśnie otworem, jest w pierwszej chwili zdumiony, w następnej przerażony. Oto w centrum Bostonu przypadkowi ludzie dostają ataków szału i rozszarpują bliźnich na strzępy.
Aktami zniszczenia, które stopniowo ogarnia Amerykę, rządzi osobliwa prawidłowość: szaleństwo dopada tych, którzy odbierają telefon komórkowy z dziwnym sygnałem.
Jak wiadomo, komórki mają dziś prawie wszyscy, Riddell musi więc zrobić wszystko, zanim ktoś z jego rodziny odbierze telefon. „Komórka” Stephena Kinga to klasyczny horror wymierzony we współczesną cywilizację. I świadectwo, że mistrz gatunku wciąż jest w świetnej formie.

 

Chory Dublin

Benjamin Black, Tajemnica Christine Falls, przeł. Michał Ronikier, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, s. 246

Trochę trupów, dużo hipokryzji” – napisał jeden z brytyjskich recenzentów powieści „Tajemnica Christine Falls”, stworzonej przez Benjamina Blacka (pod pseudonimem tym ukrywa się John Banville, jeden z najbardziej znanych na Wyspach pisarzy, zdobywca Bookera). Jeśli chodzi o trupy – to tu mamy przede wszystkim zwłoki tytułowej bohaterki, której, jak stwierdza anatomopatolog Quirke, ktoś pomógł opuścić ziemski padół. Gdy mowa o hipokryzji – ta jest chorobą Dublina lat 50., ogarniającą życie rodzinne, Kościół katolicki, a także klany osiadłe w Ameryce, lecz odgrywające istotną rolę w ojczyźnie. Jak przystało na powieść utrzymaną w konwencji czarnego kryminału, „Tajemnica Christine Falls” jest tyleż zagadką detektywistyczną, ile diagnozą społeczną.

Polityka 14.2007 (2599) z dnia 07.04.2007; Kultura; s. 66
Reklama