To był jeden z kilku standardowych, szkoleniowych rejsów, które Centrum Wychowania Morskiego ZHP organizuje co sezon. Na takim rejsie zdobywa się staż niezbędny do ubiegania się o wyższe stopnie żeglarskie.
Siedmiu żeglarzy (pięciu z patentem sternika jachtowego) z doświadczonym kapitanem na czele miało zamiar spędzić na morzu dwa tygodnie. Z niemieckiego portu Cuxhaven wrócić do Świnoujścia.
• 4 września 2000 r. Załoga przyjeżdża do Cuxhaven, gdzie cumują „Bieszczady”, drewniany, dwumasztowy jacht typu opal III. Ma długość 13,8 m, żagle o powierzchni 80 m kw. Rok wcześniej przeszedł remont generalny. Na jacht okrętują się:
Lech Łuczak, lat 59, od 1981 r. jachtowy kapitan żeglugi wielkiej, prawnik, dwie córki.
Artur Bogusz, lat 26, sternik jachtowy, ratownik WOPR z Legnicy.
Tomasz Bruś, lat 21, sternik jachtowy, student Politechniki Wrocławskiej z Kalisza.
Arkadiusz Jakubiszyn, lat 31, sternik jachtowy, komendant Państwowej Straży Pożarnej z Żar. Żonaty, dwoje dzieci.
Rafał Makowski, lat 25, żeglarz jachtowy, informatyk z Łodzi.
Tomasz Malinowski, lat 18, uczeń Zespołu Szkół Mechaniczno-Ekonomicznych z Kielc.
Paweł Romaniuk, lat 20, sternik jachtowy, student Akademii Ekonomicznej z Międzyrzeca Podlaskiego.
Małgorzata Kądzielewska, lat 19, sternik jachtowy, studentka Uniwersytetu Łódzkiego.
Kwalifikacje załogi są więc wielokrotnie wyższe niż minimalnie wymagane na podobnych rejsach. Następnego dnia załoga wychodzi w morze.
• 6 września. „Bieszczady” wchodzą do portu Helgoland. Agnieszka Szczepkowska, córka Leszka Łuczaka, kapitana jachtu, odbiera ostatni telefon od ojca. Jest zadowolony: na pokładzie ma bardzo sprawnych młodych ludzi.