Archiwum Polityki

Świecący bar na kółkach

Mężczyźni w tandetnych garniturach, wyglądający jak nieprześcielony barłóg. Ich kobiety, w przepoconych bluzkach i niedopiętych spódnicach, ujawniających szarość barchanu, antyseksualnej bielizny towarzyszek walki i pracy. Smród nigdy nie opróżnianych popielniczek na korytarzach urzędów. Zapach Przemysławki i wody brzozowej. Kolejki, kolejki po wszystko, człapanina butów z Chełmka, samosierry na przystankach, gdy nadjeżdżał długo oczekiwany autobus. Oto kilka powodów sprawiających, że Leopold Tyrmand nienawidził komunizmu. Ze względów estetycznych – zauważa Józef Hen. Ideolo było dodatkiem, metką firmową. Zmuszony do obcowania z systemem – Tyrmand, mitotwórca i kustosz warszawskich sentymentów, stał się pamflecistą. Odnajdując słowa, jakie rzadko pojawiały się na kartach polskiej literatury. Skłonnej do rozgrzeszeń, przyznawania bodaj części racji przeciwnikowi, cofającej się przed ostatecznym unicestwianiem.

Wydawnictwu LTW zawdzięczamy zbiór pamfletów Tyrmanda – „Porachunki osobiste”. Tylko jeden z tekstów ukazał się w kraju: ten o Bolesławie Piaseckim, wzywającym w Październiku 1956 r. na pomoc Armię Czerwoną. Dziś, gdy znane są już zeznania wodza PAX-u i jego układ z gen. Sierowem, nadal zaskakuje intuicja pamflecisty. Rozszyfrowującego agenturę – narodową z frazeologii, wasalną z działania, byle pozwolono jej prowadzić kram z dewocjonaliami od frontu, żydobijstwo na zapleczu. Na to też paxowscy patrioci dostali koncesję. Odnowioną w Marcu 68. Już przez kolejnego patrona, również w randze generała. Zatrzymałem się na „Sprawie Piaseckiego” – pamiętam sensację, jaką wywołał numer tygodnika „Świat” z tym studium portretowym.

Polityka 6.2002 (2336) z dnia 09.02.2002; Groński; s. 93
Reklama