Archiwum Polityki

„Chudy na diecie”

Całkowicie zgadzam się z Andrzejem Kajetanem Wróblewskim (POLITYKA 40), że dysproporcja w finansowaniu polskiej nauki w porównaniu z innymi krajami wynika przede wszystkim z polityki rządów, a nie sytuacji materialnej państwa. Aby jednak ochłonąć z przytłaczającej atmosfery tego artykułu proponuję nieco inaczej spojrzeć na cytowaną tam tabelę. Jeśli, jak w podtytule, 3 razy mniej wydajemy od Czechów, a 6,5 raza mniej niż średnio w krajach UE, to efektywność naszych twórców nauki jest nadzwyczajna. My mamy w 2000 r. 233 publikacje na 1 mln mieszkańców, a Czesi, gdy uwzględnić nakłady trzykrotnie wyższe, winni mieć 699, a mają 368. Podobnie np. 5 państw UE: Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy i Hiszpania mają średnio 755 publikacji na milion mieszkańców. Jeśli wydają na naukę 6,5 raza więcej niż my, to ich wydajność publikacyjna winna być 6,5 raza większa od naszej, czyli winni mieć 1514,5 publikacji na milion. Daleko więc jest tym wszystkim naukowcom do naszej efektywności! Niestety ten ostatni wniosek jest oczywiście następstwem przykładania nadmiernej miary i znaczenia do przywoływanych w artykule liczb. Wydaje się, że kwantyfikacja działalności naukowej jest bardziej skomplikowana, a wnioski z niej płynące mogą być złudne jak moja powyższa manipulacja, choć formalnie poprawna, dobitnie ilustruje.

Na razie możemy się więc cieszyć efektywnością naszych głowaczy! Niestety rzeczywiste szanse naszej nauki, jeśli nakłady nie wzrosną, wnet będą zatrważająco nikłe i to niezależnie od manipulacji kwantyfikowania jakości nauki.

Włodzimierz Zwierzykowski

Polityka 42.2001 (2320) z dnia 20.10.2001; Listy; s. 83
Reklama