(...) Lekka atletyka właśnie znalazła swoją niszę w świecie show-businessu (POLITYKA 32). Jeśli sport stał się – nie za przyczyną Bubki, Mosesa czy kilku innych Johnsonów – dobrym interesem, to muszą nim kierować normalne prawa popytu i podaży. Sportowcy próbują jedynie na „lekkoatletycznym rynku pracy” znaleźć optymalne miejsce na miarę swoich ambicji, możliwości i priorytetów. Czy jest coś, co bardziej zmobilizuje zawodnika do walki o wynik na mistrzostwach świata niż świadomość, że ten wynik właśnie decydował będzie, za jakie pieniądze przyjdzie mu biegać przez cały rok?
Polityka
42.2001
(2320) z dnia 20.10.2001;
Listy;
s. 83