Archiwum Polityki

Baza w nadbudowie

Prezydent Kurmanbek Bakijew pracuje nad zwiększeniem znaczenia Kirgistanu w świecie. W wywiadzie dla telewizji BBC poskarżył się, że jego kraj powinien być bardziej szanowany, przede wszystkim przez Rosję i Stany Zjednoczone, które na razie zdają się nie słuchać kirgiskiego głosu. W ramach poprawy notowań Kirgistanu Bakijew zaproponował, by rozmowy pokojowe między rządem Afganistanu a talibami toczyły się w stołecznym Biszkeku. Z kolei sam od ponad miesiąca zawzięcie negocjuje z USA przyszłość bazy lotniczej w Manas. Zdążył już postraszyć Amerykanów, że wymówi im dzierżawę, groźbę tę zrealizował (decyzję podjął powolny mu parlament), po czym ponownie zaprosił do korzystania z bazy, oczywiście za wyższą opłatą. Do tej pory było to 150 mln dol. rocznie. Na razie nie wiadomo, na ile Bakijew wyceni kirgiskie ambicje, jednak mimo coraz wyższego rachunku w Pentagonie odetchnięto z ulgą, bo Manas jest arcyważną częścią zaplecza wojny w Afganistanie. Co miesiąc przez tamtejsze lotnisko, oddalone zaledwie dwie godziny lotu od Kabulu, przewijają się tony sprzętu i tysiące żołnierzy. To także ogromna stacja benzynowa. Stacjonują tam latające cysterny, które nad Afganistanem tankują amerykańskie samoloty. W zeszłym roku wykonały ponad 3 tys. lotów i 11 tys. tankowań.

Polityka 12.2009 (2697) z dnia 21.03.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 13
Reklama