Choć w Brukseli reprezentuje zaledwie trzymilionową Litwę, jest jednym z najbardziej popularnych i wyrazistych komisarzy unijnych. Zawdzięcza to ważnej tece – odpowiada za budżet UE – oraz stylowi. Skupiona na zadaniu, szybko podejmuje decyzje i mówi wprost, czego chce, nie owijając w bawełnę. – Zna unijne mechanizmy, ma szeroką siatkę nieformalnych kontaktów, podchodzi do świata bez uprzedzeń. To wielki atut dla prezydenta tak niedużego kraju – mówi europoseł Janusz Lewandowski. Zna ją doskonale z negocjacji unijnego budżetu, podczas których reprezentował Parlament Europejski. – Dalia Grybauskaite ma szanse odgrywać w Unii równie ważną rolę jak premier Luksemburga Jean-Claude Juncker.
Dziennikarze kochają Grybauskaite za ostre wypowiedzi.
Do dziś wspomina się w Brukseli jej starcie z brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Jackiem Strawem podczas ustalania budżetu UE na lata 2007–2013. Kłócili się oczywiście o kasę, najpierw w kuluarach, a potem przy wszystkich na wspólnej konferencji prasowej. Grybauskaite krytykowała podejście Brytyjczyków, którzy zamierzali ciąć unijne wydatki do minimum, w tym także fundusze dla nowych państw członkowskich. W ogóle nie chcieli natomiast rozmawiać o rezygnacji z brytyjskiego rabatu na składkę do unijnej kasy. Gdy argumenty liczbowe nie pomagały, Litwinka ostrzegła niższego wzrostem Strawa, że ma czarny pas w karate.
Swój start w wyborach prezydenckich ogłosiła 26 lutego (wybory będą w maju). Na Litwie zwana żelazną damą, długo zwlekała z decyzją, choć w sondażach popularności od dawna bije na głowę wszystkich polityków krajowych, w tym ustępującego prezydenta Valdasa Adamkusa. To fenomen, biorąc pod uwagę, że Grybauskaite jest bezpartyjna, a od 4 lat większość czasu spędza w Brukseli.