Archiwum Polityki

Ambicja: nie zachwycisz wszystkich i zawsze

Rozmowa z Jackiem Santorskim, współautorem książki „Prymusom dziękujemy...”, dlaczego nie warto być zawsze świetnym

Ewa Winnicka: – Prymus: niezawodny, we wszystkim doskonały, najlepszy uczeń w klasie, duma szkoły i rodziców, człowiek, któremu pisany jest sukces. Kim staje się prymus, gdy zaczyna karierę w biznesie?

Jacek Santorski: – Ten typ osobowości, ta postawa ma wiele wspólnego z arogancją. Prymus ma dyplomy, tytuły i przeświadczenie, że jest lepszy. Jednak okazuje się, że we współczesnym biznesie ludzie coraz gorzej zaczynają wychodzić na arogancji.

Do tej pory doradcy biznesowi, jak się wydaje, wysoko cenili prymusizm, zwłaszcza zaś nastawienie prymusa na bezustanne robienie świetnego wrażenia.

Wydawać by się mogło, że w kulturze, w której żyjemy, wywieranie wrażenia to najważniejsze narzędzie osiągania sukcesów. Jest słynna marketingowa zasada Jacka Trouta: „wyróżnij się lub zgiń”. Ale trzeba wziąć pod uwagę różnicę między wywieraniem wrażenia a wywieraniem wpływu.

Wywieranie wrażenia jest nieskuteczne?

Ludzie, którzy osiągają sukces w ważnych długofalowych sprawach, są raczej skromni. Jeśli nie wywierają dużego wrażenia, to nie uruchamiają atawizmów, mechanizmów rywalizacji, poczucia zagrożenia czy chęci walki. Z jednej strony mamy więc stereotyp, że należy robić świetne wrażenie, bo od tego zależy powodzenie i szczęście w życiu. A z drugiej strony – jeśli ta sprawa jest przesterowana, to jest przeciwskuteczna – człowiek staje się samotny, staje się niezdolny do miłości, szczęścia oraz pogarszają mu się też relacje w pracy.

Ma pan jakieś namacalne dowody, że umiejący wywierać świetne wrażenie prymusi w biznesie się nie sprawdzają?

Jim Collins poszukiwał w latach 90. firm, które wcześniej – przez 15 lat – osiągnęły wzrost trzykrotnie większy niż inne.

Ja My Oni „O sensie i jakości życia" (90018) z dnia 18.03.2009; Poradnik psychologiczny; s. 42
Reklama