Archiwum Polityki

Nie cierpię się. Czy to dysmorfofobia?

Dysmorfofobia – dosłownie lęk przed brzydotą – to nadmierne zaabsorbowanie rzekomym defektem własnego wyglądu. Jest ona przypadłością nierzadką (wedle różnych danych 0,7–2 proc. populacji), występuje więc częściej niż na przykład schizofrenia. Z większości badań wynika, że wśród chorych nieznacznie przeważają kobiety, choć są również dane wskazujące, iż dysmorfofobia występuje jednakowo często u obydwu płci. Najczęściej notowana jest u nastolatków i u młodych dorosłych. Chorzy mają przekonanie, że deformacje ciała są rzeczywiście poważne, a ich oceny i obawy uzasadnione. Myślenie o tym zajmuje im kilka godzin dziennie (średnio 3–8) i ma obsesyjny charakter. Osoba z dysmorfofobią często „nie wyobraża sobie normalnego życia z takim defektem”.

Przekonanie o deformacji bywa tak dotkliwe, że może popychać do samobójstwa. W badaniach amerykańskich stwierdzono, że myśli samobójcze występują u 78 proc. chorych, a 24–28 proc. podejmuje próbę odebrania sobie życia. Niewykluczone, że samobójstwa chorych z tym zaburzeniem zdarzają się częściej niż wśród chorych na depresję, zaburzenie dwubiegunowe i zaburzenia odżywiania.

Co można w sobie nienawidzić?

Zaniepokojenie może dotyczyć właściwie każdej części ciała, najczęściej jednak skóry albo kształtu twarzy. Chorzy zadręczają się z powodu łagodnych zmian trądzikowych lub małych blizn. Przedmiotem zmartwień mogą być przebarwienia skóry, zmarszczki, znamiona, wygląd naczyń i porów, zwiotczenia, rozstępy. Można niepokoić się łysieniem lub, przeciwnie, nadmiernym owłosieniem. Bardzo często przedmiotem chorobliwej troski są kształt i wygląd nosa. Chory robi wiele, żeby jego defekt nie został zauważony. Przybiera maskującą defekt pozycję ciała, chodzi bokiem, osłania się nakryciem głowy, zasłania twarz ręką, zapuszcza włosy, może wyraźnie zmienić swój sposób ubierania.

Ja My Oni „O sensie i jakości życia" (90018) z dnia 18.03.2009; Poradnik psychologiczny; s. 92
Reklama