Archiwum Polityki

...i bardzo słusznie

Bardzo sobie cenię Ryszarda Bugaja, a zwłaszcza jego niektóre oceny zjawisk gospodarczych. Dlatego jego wywód dotyczący przyczyn likwidacji stoczni traktują jak niemiły zgrzyt; niczym

NASZ PRZEMYSŁ działa w warunkach charakteryzujących się potężnym zadłużeniem zagranicznym, pogłębiającą się dekapitalizacją majątku trwałego i barierą surowcową. Mamy ograniczoną ilość surowców i materiałów oraz energii. Zgadzam się z Ryszardem Bugajem, że do inwestycji surowcowych musimy podchodzić wyjątkowo ostrożnie i z pełnym rachunkiem ekonomicznym. Jeśli jednak przyjmiemy tezę o ograniczaniu dostaw surowców, musimy się liczyć z daleko idącymi konsekwencjami dokonania głębokich i radykalnych zmian strukturalnych w przemyśle. Z pewnym zażenowaniem czuję się więc zmuszony tłumaczyć R. Bugajowi, że trzeba zaczynać od ograniczania zużycia surowców w zakładach produktów finalnych, a nie od cięć w sferze wydobycia surowców; stąd najpierw stocznia, potem kopalnie, a nie na odwrót. Naprawdę nie ma się czemu dziwić.

Muszę też przypomnieć generalną prawdę: mając ograniczone środki materiałowe, energetyczne i finansowe, konieczne staje się koncentrowanie nakładów na branżach i wyrobach o najwyższej efektywności, a najmniejszej energochłonności i materiałochłonności. Oznacza to, że są dziedziny produkcji, na które musi zabraknąć surowców, materiałów, energii i pieniędzy. Niektóre gałęzie przemysłu muszą zostać znacznie ograniczone, co oznacza, że wiele przedsiębiorstw już staje i będzie stawało także przed perspektywą likwidacji. Dotychczasowa praktyka likwidacyjna nie dała zadowalających rezultatów. Brało się to głównie, moim zdaniem, z głęboko zakorzenionego przekonania, iż każda produkcja znajdująca popyt jest społecznie uzasadniona, oraz z olbrzymiego oporu społecznego przeciw likwidacji przedsiębiorstw. W ich obronie uruchamiano wszelkie dostępne mechanizmy sprzeciwu, od wymuszania wszelkiego rodzaju żądań do groźby strajków włącznie. Jeśli mamy rzeczywiście naprawić naszą gospodarkę, naciskom tego rodzaju, wywoływanym najrozmaitszymi racjami partykularnymi, nie wolno się poddawać.

Polityka 2.1989 (90020) z dnia 14.01.1989; s. 4
Reklama