Ostatni adres Lwa Rywina i jego syna Marcina: Łódź, ulica Smutna, areszt śledczy. Ale obaj po półrocznym uwięzieniu wyszli na wolność.
Rywin senior: niegdyś słynny producent filmowy („Pianista”, „Quo vadis?” i „Lista Schindlera”), przyjaciel artystów, bywalec salonów. Za korupcyjną propozycję złożoną w lipcu 2002 r. Adamowi Michnikowi został skazany na dwa lata więzienia. Odsiedział ponad połowę kary; 14 listopada 2006 r. wyszedł na warunkowe przedterminowe zwolnienie (wiosną 2005 r. przebywał na przepustce ze względu za stan zdrowia).
Rywin junior: menedżer spółki consultingowej, zapalony żeglarz, miłośnik rajdów samochodowych i polowań, szachista. Dotąd niekarany. Marcin Rywin nie uwierzył w winę ojca w aferze „grupy trzymającej władzę”. Regularnie odwiedzał go w więzieniu. Potem żalił się przyjaciołom, że ojciec podupada na zdrowiu: cukrzyca, nadciśnienie, kłopoty z kręgosłupem, zawał.
W 2006 r. Marcin poznaje Olę, młodszą o siedem lat absolwentkę studiów prawniczych. Półtora roku później biorą ślub. Jesienią 2008 r. na świat przychodzi Jasio, ich synek. Ma niecałe dziewięć miesięcy, kiedy z pola widzenia znika mu ojciec.
Wróćmy do 2007 r. Druga „sprawa Rywina” zaczęła się od Konrada T. To barwna postać. Właściciel gospodarstwa rolnego, były agent ubezpieczeniowy, a potem asystent kilku znanych warszawskich mecenasów. Zawodowy oszust i jednocześnie policyjny informator. Zapewne status uchola broni go przed więzieniem, kiedy wychodzi na jaw, że fałszywie pomówił o wymuszanie łapówki pewnego warszawskiego prokuratora. Ale tym razem prokurator z Łodzi (bo tam trafiają jego zeznania) daje mu wiarę.
Konrad T. obciąża najpierw swoich pracodawców – adwokatów.