Archiwum Polityki

Wymazani jak gumką z zeszytu

Erwin Kruk, pisarz, o trudnym losie Mazurów w Polsce
[rys.] JR/Polityka

Piotr Pytlakowski: – Pana ostatnia książka nosi tytuł „Spadek”. To opowieść o mazurskim losie, o odzyskiwaniu pamięci i rodzinnego majątku.

Erwin Kruk: – W wiosce Dobrzyń niedaleko Nidzicy, gdzie się urodziłem rodzice mieli dom, 17 hektarów i 19 arów ziemi. Po wojnie ten majątek przejęło państwo polskie. Dwa lata temu wraz z bratem podjęliśmy starania o naszą ojcowiznę. „Spadek” to rodzaj dziennika literackiego, ale bez chronologii. To moja osobista historia, zapiski z życia Mazura i Polaka w jednej osobie.

Pamięć udało się odzyskać, ojcowizny nie. Napisał pan: „Nam idzie o to, czy ludzie żyjący na Mazurach, nie wędrujący po świecie, mają prawo do własności, prawo do swojej ziemi mazurskiej?”. To nawiązanie do sprawy Agnes Trawny?

No tak... Przecież Agnes Trawny polski sąd przyznał dom, który tu zostawiła. Wielu to oburzyło. [Agnes Trawny odziedziczyła po rodzicach gospodarstwo rolne – dom i 60 ha ziemi – w Nartach koło Szczytna. W 1977 r. wyjechała do Niemiec. Tam dostała odszkodowanie za majątek pozostawiony w Polsce, ale je zwróciła. W tym czasie jej mazurską własność naczelnik gminy Jedwabno przejął na Skarb Państwa; dom przydzielono innej rodzinie. W 2005 r. Sąd Najwyższy uznał, że decyzja urzędnika była bezprawna. 19 listopada 2009 r. Sąd Rejonowy w Szczytnie zarządził eksmisję dwóch rodzin zajmujących dom Agnes Trawny. Co ważne, orzekł, że wnioski o przydział lokali zastępczych eksmitowani mają kierować do Skarbu Państwa, a nie właścicielki posesji – przyp. red.]. Mówiono, że Niemka pozbawia Polaków dachu nad głową. To oczywiste kłamstwa, Agnes Trawny to Mazurka, miała prawo do swojej własności. W państwie prawa nie ma znaczenia, czy ktoś jest Niemcem, Mazurem czy Polakiem.

Polityka 48.2009 (2733) z dnia 28.11.2009; Rozmowa Polityki; s. 32
Reklama