Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Piłkarz z poziomu piwnicy

Rozmowa z prof. Janem Chmurą, fizjologiem, o tym, dlaczego polscy piłkarze są słabi i jak pobudzić ich mózgi i ciała

Marcin Piątek: – Zdarza się panu oglądać mecze piłkarskiej Ekstraklasy?

Jan Chmura: – Staram się robić to regularnie.

Co się w nich panu nie podoba?

Przede wszystkim brak płynności akcji, dość ślamazarne tempo. Do tego dochodzą przewidywalność, nikłe dawki finezji i gry kombinacyjnej. Mało podań z pierwszej piłki. Jako fizjologa najbardziej uderza mnie widok źle wyszkolonych zawodników – są mało zwrotni, mają kłopoty z koordynacją, ich ruchom brakuje swobody i płynności.

I to dyskwalifikuje piłkarzy?

Wielu tych, których oglądamy na ligowych boiskach, nie powinno uprawiać tej dyscypliny. Winna jest niewłaściwa selekcja – kilkulatki, które trafiają w Polsce do futbolu, mają na ogół niższy potencjał wyjściowy od rówieśników z krajów wysoko rozwiniętych piłkarsko. Na to nakłada się nieprawidłowe kształtowanie zdolności koordynacyjnych. Ćwiczenia wyrabiające swobodę ruchu trzeba stosować od małego. Budowanie tych umiejętności wiąże się ze wzrostem, z rozwojem biologicznym. Zaniedbania się kumulują.

Nie ma żadnych szans na nadrobienie zaległości?

Zależy, jak chłopak się rozwija. Straconym przypadkiem może być już dwunastolatek. W skrajnych sytuacjach, jeśli dojrzewanie i wzrost są spowolnione, tą granicą jest 15–16 lat. Potem na ratunek jest za późno. Zawodnik może i poprawi umiejętności techniczne, ale motorycznie, sprawnościowo zawsze będzie odstawał od piłkarzy, którzy od najmłodszych lat prowadzeni byli prawidłowo.

A co z szybkością? Dlaczego gatunek piłkarzy sprinterów jest u nas na wymarciu?

Niestety, u nas nie pielęgnuje się w zawodniku cech szybkościowych. Mających takie predyspozycje wrzuca się do jednego worka z tzw.

Polityka 48.2009 (2733) z dnia 28.11.2009; Ludzie i obyczaje; s. 102
Reklama