Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Podpis pod parytetem

21 listopada Kongres Kobiet organizuje Ogólnopolski Dzień Zbierania Podpisów pod projektem wprowadzającym parytety płci na listach wyborczych. Rozmawiamy z koordynatorką akcji Ludwiką Wujec.

Ilu podpisów pod projektem brakuje wam do wymaganych 100 tys.?

Tego nie wiemy. Osoby, które zbierają na własną rękę, na formularzach ściąganych z Internetu, wysyłają je do nas na bieżąco. Fundacje czy partie, które działają grupowo, na ogół będą czekać z przesłaniem podpisów do ostatniej chwili, którą wyznaczyłyśmy na koniec listopada. Partia Kobiet przekazała nam na razie ok. 2 tys. podpisów.

Czy ta cała akcja to nie myślenie życzeniowe? Piszecie, że parytety na listach wyborczych poparł m.in. premier Donald Tusk. Jego stanowisko w tej sprawie nie jest jednoznaczne, ustawa ma w Sejmie marne szanse.

Opinie polityków o parytetach ewoluują, myślę, że nic nie jest przesądzone. A ta akcja to nie bicie piany – ważne jest, że toczy się dyskusja, są spotkania, na których ożywają też inne tematy dotyczące sytuacji kobiet w Polsce. Co ciekawe, najtrudniej rozmawia mi się z moimi przyjaciółmi intelektualistami. Zbywają temat argumentami typu, „jak parytet dla kobiet, to i dla rudych”.

Pani opinia o parytetach też ewoluowała. Jeszcze w 2001 r. była pani przeciw.

Wtedy chodziło o wewnątrzpartyjną uchwałę o parytetach w Unii Wolności. Koledzy się śmiali, bo mój mąż Henryk był za nią, a ja przeciw. Wydawało mi się, że jestem w rozsądnej partii, która demokratycznie obsadza listy dobrymi kandydatami. Ale kiedy zobaczyłam, jak te listy były tworzone, nabrałam wątpliwości. Teraz minęło osiem lat i kobiet w Sejmie jest nadal 20 proc., choć w społeczeństwie jest nas ponad połowa.

Polityka 47.2009 (2732) z dnia 21.11.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama