Archiwum Polityki

Ideał sięgnął bruku

Kiedyś slogan reklamowy wykorzystywał cytaty literackie, później nawiązywał do kultury popularnej. Dziś nurza się w codzienności pozbawionej intelektualnych odniesień.

Ukazał się właśnie „Słownik sloganów reklamowych” Marty Spychalskiej i Marcina Hołoty, zawierający – jak głosi anons na okładce – „500 najciekawszych pod względem językowym lub najbardziej popularnych sloganów reklamowych, które pojawiły się w kampaniach telewizyjnych w ciągu ostatnich 10 lat”. Dla porządku trzeba dodać, że pojawiają się też wybrane slogany z czasów wcześniejszych, co jest ważne, bo pozwala porównać sprawność językową i pomysłowość copywriterów w różnych momentach historii reklamy w Polsce.

W przedmowie do „Słownika” prof. Jerzy Bralczyk pisze: „Reklamowe slogany bywają (...) permanentnie wynoszone poza reklamowy kontekst, dostarczając nam często sposobu na podsumowanie doświadczeń, na tak przecież potrzebne skrótowe wyrażanie nieraz skomplikowanych myśli, wreszcie na uzyskiwanie łatwego i dowcipnego kontaktu towarzyskiego – dzisiejsze najczęstsze cytaty i skrzydlate słowa to już nie fragmenty poezji, jak sto lat temu, ani szlagworty piosenkowe, jak pół wieku temu, lecz właśnie slogany reklamowe, które są powtarzane w różnych odniesieniach sytuacyjnych, a często i bez nich”. Jak slogany zmieniały się w ciągu ostatnich 20 lat, czyli od powrotu do Polski wolnego rynku?

W pierwszej dekadzie chętnie wykorzystywano motywy literackie. Najlepiej pamięta się wzięte z Sienkiewiczowskiej Trylogii hasło z kampanii proszku do prania Pollena 2000 „Ociec, prać?”. Powiązanie porządku literackiego z reklamowym zdecydowanie wyróżniało Pollenę na tle powszechnych w latach 90. adaptacji zagranicznych reklam proszków. Kilka lat później znów przypomniano Sienkiewicza, tym razem jako autora „Krzyżaków”, w reklamie kleju, w której Wielki Mistrz von Jungingen, posługując się frazą z powieści, ofiarowuje dwa nagie miecze.

Polityka 47.2009 (2732) z dnia 21.11.2009; Kultura; s. 56
Reklama