Archiwum Polityki

Budyń

Trener Franciszek Smuda to po prostu czarodziej. Otwiera drzwi, a jednocześnie je zamyka. Siedzi, a jednocześnie stoi. Nie odczuwam żadnej presji – mówił przed meczem z Rumunią. Dla mnie to takie samo spotkanie jak z Koroną Kielce. Ale jednocześnie gdzie indziej wyznał, że presja to jest supersprawa, bo on się czuje wtedy jak Barack Obama, który też miał ogromne poparcie ludzi. „Też cały kraj czekał w nadziei na to, że przyjdzie i zrobi zmiany”.

Polski Obama zrobił zmiany w kilka dni. Zawodnicy od razu „łyknęli moją filozofię gry” – cieszył się Smuda, a prezes Lato przed meczem dodał, że atmosfera w kadrze jest wspaniała, „wszyscy zdajemy sobie sprawę, że stare karty historii są już zamknięte, a zostają otwarte nowe”.

W „Newsweeku” podano, że Smuda słyszy głosy, które mu mówią, co trzeba zrobić. Na przykład, żeby na boisko wpuścić Jackiewicza – mówi mu głos i dodatkowo, że w 76 minucie. Smuda wpuszcza zatem Jackiewicza, a ten po 30 sekundach strzela zwycięską bramkę. Takie głosy Smuda słyszał setki razy. Do głosów jeszcze dochodzi chemia, czyli to, co w każdym zespole musi być, bo „jak chemii nie ma, to nie ma o czym mówić. Nigdy nie prowadziłem zespołu, w którym nie było chemii” – powiedział Smuda. Rumuńska Korona Kielce niestety naszej chemii w ogóle nie zauważyła i ogoliła nas do zera.

Przegrać można zawsze, ale po takich ogłoszeniach, że głosy, chemia i perfekcyjne przygotowanie, naród kona w konwulsjach ze śmiechu.

Teraz już nie da się ogłosić, że otwieramy nową kartę. Musi być coś ekstra. Może by PZPN połączyć administracyjnie z dyrekcją więziennictwa? Siedzi już ponad stu, dołączają kolejni, a tłok w celach taki, że sąd w Strasburgu zasądza grube tysiące euro odszkodowań dla więzionych.

Polityka 47.2009 (2732) z dnia 21.11.2009; Tym; s. 111
Reklama