Właśnie doszło do kolejnej rewolucji. Sztuczny śnieg można już produkować nawet w mocno dodatnich – bo sięgających 30 st. C – temperaturach. Nie ma znaczenia także wilgotność powietrza i siła wiatru. Wszystko na dodatek odbywa się bez użycia substancji chemicznych, dużo mniejsze jest też zużycie energii. Przypomnijmy, że zwykłe armatki śnieżne najlepiej pracują, gdy temperatura spadnie poniżej –4 st. C, a wilgotność nie przekracza 60 proc., a takie warunki rzadko są spełnione na początku sezonu.
Snowmaker System
Wszystko za sprawą technologii pod nazwą All Weather Snowmaker System. Powstała w laboratoriach izraelskiej IDE Group, będącej światowym liderem w konstruowaniu urządzeń do odsalania wody morskiej oraz instalacji chłodzących do kopalni diamentów i złota. Snowmaker w niczym nie przypomina armatek śnieżnych. System mieści się w wysokim na 15 m budynku, a działa, upraszczając, na zasadzie maszyny do produkcji lodu. Składa się z dwóch gigantycznych zbiorników: w pierwszym woda zostaje poddana silnemu podciśnieniu, a w efekcie znaczna jej część zamarza. Powstaje mieszanina wody i kryształków śniegu, która trafia do drugiego zbiornika. Tam kryształki oddzielane są od wody i śnieg gotowy (wydajność 60 m sześc. na godzinę). Pozostaje tylko go dostarczyć na trasy specjalnymi pochylniami, a potem rozprowadzić za pomocą ratraków.
Jako pierwsze na świecie po Snowmaker System sięgnęły dwie renomowane stacje narciarskie: austriacki Pitztal i szwajcarski Zermatt (patrz mapka s. 74). Należą one co prawda do najwyżej położonych w Alpach i szczycą się pokaźnymi lodowcami, ale chodzi o to, by za pomocą nowej technologii wydłużyć sezon, poprawiając warunki zwłaszcza na jego początku i końcu. Powstały za pomocą Snowmakera śnieg służy także jako warstwa ochronna dla lodowców, zapobiegająca erozji ich powłoki pod wpływem promieniowania słonecznego.