Archiwum Polityki

Przyszłość. Czy ludzkość ma powody do optymizmu

Jedną z najbardziej popularnych rozrywek wśród XVI-wiecznych paryżan było palenie kota. Zawieszano go nad sceną, a następnie opuszczano powoli w płomienie ogniska. Według historyka Normana Daviesa, widzowie (nie wyłączając królów i królowych) piszczeli z uciechy, widząc, jak zwierzę – wyjąc z bólu – piekło się żywcem, a w końcu zamieniało w węgiel.

Okrucieństwo jako popularna rozrywka, składanie ofiar z ludzi w imię przesądów i zabobonów, niewolnictwo jako metoda obniżania kosztów pracy, ludobójstwo w imię czystości etnicznej, tortury i okaleczanie jako rutynowe formy karania, pogromy jako sposób rozładowania frustracji – wszystkie te zjawiska stanowiły nieodłączny element życia przez większą część historii ludzkości. Niezależnie od tego, jak straszne wydają nam się niektóre dzisiejsze wydarzenia, dawne zwyczaje byłyby nie do pomyślenia w większości współczesnych krajów. Jest to dowód na istnienie niezwykle ważnego, choć powszechnie niedocenianego trendu w historii naszego gatunku: spadku skali przemocy – twierdzi Steven Pinker, psycholog z Uniwersytetu Harvarda, którego, podobnie jak 150 innych naukowców i intelektualistów, poproszono o krótką odpowiedź na pytanie, dlaczego jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Eseje złożyły się na przetłumaczoną niedawno również na język polski książkę: „Co napawa nas optymizmem”.

Dziwnie to pewnie zabrzmi, ale wiek XX, z jego stu milionami ofiar, również może napawać optymizmem. Gdyby skala przemocy była podobna jak w poprzednich stuleciach, liczba ofiar XX w. wzrosłaby wielokrotnie. Czy zmniejszenie skali przemocy oznacza postęp moralny? Tu sprawa nieco się komplikuje. Z pewnością nie było tak, że większość ludzi zatrzymała się nagle i powtórzyła za Kantem: niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie.

Ja My Oni „Żyć dobrze z ludźmi" (90022) z dnia 26.08.2009; Poradnik psychologiczny; s. 96
Reklama