Archiwum Polityki

20 i 1000

W czwartek 2 lipca 1896 r. obchodziła Anna, żona Bonifacego de Castellane, zwanego popularnie Boni, dwudzieste pierwsze urodziny. Feta odbywała się w Lasku Bulońskim, na tzw. trawnikach madryckich. Wzdłuż całej prowadzącej do nich drogi od rogatek Dauphine stali szpalerem gwardziści z pochodniami. Same trawniki pokryte dwunastoma kilometrami szkarłatnych dywanów, chroniących od nocnego chłodu ziemi, oświetlono osiemdziesięcioma tysiącami (sic!) zielonych lampionów weneckich, które zawieszone między drzewami zdawały się „dziwnymi, przeźroczystymi owocami”. Dbało o nie, by nie zgasły, sześćdziesięciu lokajów w czerwonych liberiach. Spośród trzech tysięcy obecnych, którzy w większości obejść się musieli – przysiadając na rozstawionych wszędzie złotych fotelach – podawanymi w trzystu odmianach zakąskami i nalewanymi do woli najwykwintniejszymi winami, dwustu osiemdziesięciu uprzywilejowanych zaproszonych zostało na obiad przy kameralnej muzyce. Po kilkudziesięciu daniach, gdy zapadł już zmrok, rozpoczął się spektakl. Na jezioro wypłynął statek wiozący orkiestrę. Wtórował jej chór ukryty na lądzie między kolumnami. Prezentowano utwory Haendla, Rameau, Glucka i Bacha. Teraz na wielki taras i schody prowadzące od niego do jeziora wybiegł balet opery paryskiej, zachwycając widzów interpretacją „Apoteozy Febusa”. Występ uświetniała feeria ogni sztucznych szalejących na niebie. Spadł sztuczny deszcz i zagrzmiały sztuczne pioruny...

Wszystko to z okazji rocznicy zgoła (chociaż oczko) nie okrągłej i to ku czci baby, która wkrótce okazała się wredną, rzuciła Boniego i puściła z torbami, na skutek czego, żeby związać koniec z końcem, musiał zostać posłem do Zgromadzenia Narodowego, czyli parać się zawodem, o którym miał równie niskie wyobrażenie jak ja.

Polityka 44.2009 (2729) z dnia 31.10.2009; Stomma; s. 104
Reklama