Archiwum Polityki

Kłucie duszy

Ilekroć sięgam po tabletkę od bólu głowy, dziwię się, dlaczego jej odkrywcy nie uhonorowano Nagrodą Nobla. Gdy po kwadransie ból mija, żałuję, że przez dwie godziny męczyłem się na własne życzenie, wierząc naiwnie, że przejdzie sam. Wkrótce o wszystkim zapominam. Wtedy zaczynam rozumieć, jakim jestem szczęściarzem! Obok żyją miliony ludzi, którzy doświadczają bólu na co dzień. Trwa dni i noce, tygodnie i miesiące, zabierając całą radość życia, w którym nie zostaje nic poza cierpieniem.

Cierpienie może być powiązane z każdym uczuciem zmysłowym: miłością, gniewem, zazdrością. Ale przede wszystkim z bólem. Czy zatem jego leczenie powinniśmy pozostawić wyłącznie lekarzom, którzy poprzestają na podawaniu leków? Doświadczenia związane z chorobą, zwłaszcza przewlekłą, rodzą coraz więcej problemów psychologicznych, z którymi lekarze najwyraźniej sobie nie radzą, ponieważ nigdy nie byli kształceni w tym kierunku. Jeden semestr zajęć z psychologii na początku studiów to doprawdy wstyd! Stąd pozycja psychologa w szpitalu jest tak istotna, mimo że w Polsce wciąż nie doceniona. Zarówno przez personel medyczny, jak i przez samych pacjentów.

Leokadia Kacprzak od 40 lat choruje na gościec przewlekły postępujący, czyli reumatoidalne zapalenie stawów. Przebyła 15 operacji chirurgicznych. - Wiem, co to ból ostry i ból przewlekły. Nie przypominam sobie dwóch dni z całego okresu choroby, kiedy nic by mnie nie bolało. Są dni, kiedy bolą pojedyncze stawy, a bywa i tak, że boli dosłownie wszystko. Pani Leokadia twierdzi, że po latach przykrych doświadczeń nauczyła się przeżywać ból: - Wzięłam sobie do serca powiedzenie: ciężary mniej ugniatają tych, którzy potrafią je dźwigać. Tak samo jest z bólem - mniej dokucza tym, którzy potrafią go znosić.

Początki tej nauki nie były łatwe. Dopiero po trzech latach od rozpoznania choroby, która zmusiła ją do przerwania nauki w szkole średniej, trafiła do Instytutu Reumatologii w Warszawie. Tu zajęli się nią specjaliści. Ale mogła też z bliska przyjrzeć się ludziom doświadczonym tą samą chorobą, również takim, których gościec zepchnął w głęboki dół psychiczny. Na szczęście na miejscu była psycholog Janina Kowalczewska. Gdyby nie jej wsparcie i rady młoda wówczas pacjentka nie wie, kiedy wróciłaby do nauki i czy zdecydowałaby się na studia matematyczne na Uniwersytecie Warszawskim.

Polityka 31.1998 (2152) z dnia 01.08.1998; Społeczeństwo; s. 60
Reklama