Archiwum Polityki

Cyrk hipokrytów

Skandal na trasie kolarskiego Tour de France. Jeszcze więcej zawodników niż zazwyczaj dało się złapać na używaniu niedozwolonych środków dopingujących; w związku z czym część prasy francuskiej domagać się wręcz zaczęła przerwania i anulowania wyścigu. Dobra pani minister od sportu wytłumaczyła jednak opinii publicznej, że parę parszywych owiec nie może decydować o losach całego stada, tym bardziej że imprezą pasjonuje się cały naród, z pozbawionymi innej godziwej rozrywki bezrobotnymi proletariuszami na czele. Poza tym kultura fizyczna to rzecz piękna i ważna dla higieny i zdrowia narodów.

W ten sposób osiągnęliśmy himalajskie szczyty hipokryzji. Owszem - kolarze w Tour de France nie jadą przez Himalaje. Muszą jednak forsować takie wzniesienia alpejskie czy pirenejskie, o wjechaniu na które na rowerze normalny człowiek nawet nie pomarzy. Czy są nadludźmi? - Na pewno mają szczególne uzdolnienia do kręcenia pedałami, trenują ofiarnie i wytrwale. To jednak nie wystarczy. Uzupełnia sprawę tak zwane wspomaganie farmaceutyczne. W ramach owegoż coś tam jest dozwolone, a coś niedozwolone; coś już wykrywają kontrole, a czegoś jeszcze nie wykrywają. Obok wyścigu na podniebnych drogach trwa drugi - o wiele istotniejszy dla wyników sportowych - wyścig farmaceutycznych szarych komórek.

Nie łudźmy się - człowiek nie kangur - dziewięciu metrów w dal nie skoczy; człowiek nie gepard - nie przebiegnie stu metrów w czasie krótszym niż dziesięć sekund; człowiek nie kolejka linowa - na niektóre szczyty alpejskie na wielocypedzie się nie wturla. - A jednak? - Nie ma żadnego "jednak". Dla normalnego organizmu jest to niepodobieństwem i kwita. Produkujemy więc z nakładem niemałych środków organizmy nadnormalne.

Polityka 32.1998 (2153) z dnia 08.08.1998; Stomma; s. 74
Reklama