Hans-Gert Poettering, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, wezwał na rozmowy dyscyplinujące dwóch polskich eurodeputowanych, narodowców Macieja Giertycha i Sylwestra Chruszcza, którzy pisemnie zawiadomili przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, „że nie skorzystają z zaproszeń”. Chodzi o grudniowy protest kilkudziesięciu parlamentarzystów pochodzących z różnych krajów, domagających się podczas uroczystości podpisywania w Strasburgu Karty Praw Podstawowych referendum w tej sprawie. Protestujący, w tym Giertych i Chruszcz, mieli na sobie koszulki z napisem „not in my name” (nie w moim imieniu), trzymali transparenty i kartki z napisem „Referendum”. Wśród protestujących byli też m.in. Urszula Krupa, Witold Tomczak, Bogusław Rogalski i Dariusz Grabowski. Szef PE przed ukaraniem posła za zakłócenie obrad musi wysłuchać jego wyjaśnień. – Poettering, biorąc udział w zeszłym roku w zjeździe ziomkostw, stracił moralne prawo do wzywania posłów oraz do reprezentowania PE. Nie jest dla nas osobą bezstronną – mówi Sylwester Chruszcz, tłumacząc powody niestawienia się na rozmowę. Własną skargę do Poetteringa wystosował również inny polski europoseł Andrzej Zapołowski, uczestnik protestu i przepychanki ze służbami parlamentu: – Konserwatyści z EPP przynieśli nam kartki z napisem „referendum”. W pewnym momencie bez ostrzeżenia podeszli do nas woźni, by nam je zabrać. Jeden z nich uderzył mnie pięścią w ręce, w których trzymałem kartkę – opowiada poseł. Na swoją skargę nie otrzymał jednak odpowiedzi, ale nie został też wezwany. Nieoficjalnie mówi się, że na rozmowy wyjaśniające zostało wezwanych kilkunastu, których przewodniczący osobiście widział podczas zakłócania przebiegu posiedzenia.