Choć nie minęło jeszcze sto dni urzędowania premiera Donalda Tuska, został już oficjalnie obdarowany 66 prezentami. Przy okazji ofiarodawcy popełnili co najmniej kilka faux-pas. Wśród podarunków są głównie albumy i książki, ale według specjalistów od protokołu dyplomatycznego, powinni wręczać je tylko sami autorzy, by uniknąć wrażenia, że chce się pouczać osobę obdarowywaną. Ponadto premier czy prezydent może otrzymać podarunek jedynie od osoby sobie równorzędnej: innego szefa rządu czy głowy państwa, ewentualnie od przedstawicieli innych państw. Jeśli już od kogoś innego, to tylko jako prywatny prezent, który nie powinien być ujęty w oficjalnym spisie. Tymczasem wśród ofiarodawców premiera Tuska znalazł się m.in. poseł Andrzej Kania (PO), który wręczył premierowi album „Kurpie – Puszcza Zielona w fotografii Gabora Lorniczego”. Poseł nie ma jednak poczucia popełnienia podwójnej gafy: – To była oficjalna okazja, gdy pan premier gościł w Ostrołęce i miał okazję zobaczyć trochę folkloru kurpiowskiego. Bardzo się z tego ucieszył, bo przecież sam identyfikuje się akurat z Kaszubami – mówi poseł Kania. – Nie wiedziałem, że łamię jakieś zasady, ale dziś i tak zrobiłbym podobnie. Jesteśmy przecież kolegami z tego samego klubu. Absolutnie zakazany jest alkohol jako oficjalny podarunek. Nie powinno się także wręczać przedmiotów użytkowych. Tych jednak kilka premier otrzymał, m.in. zestaw śniadaniowy z filiżanką, spodkiem i talerzykiem.