To były najważniejsze wybory od czasu obalenia reżimu Miloszevicia w 2000 r. Serbowie mieli tego świadomość i dlatego poszli do głosowania tak licznie jak nigdy dotąd. Walka trwała do ostatniej godziny, ostatecznie przyniosła minimalne zwycięstwo obecnego prezydenta Borisa Tadicia nad nacjonalistą i radykałem Tomislavem Nikoliciem, niespodziewanym zwycięzcą pierwszej tury. Wynik wyborów pokazuje, jak bardzo Serbia jest podzielona. Osią konfliktu jest kwestia Kosowa. Nikolić uznał, że sprawą najważniejszą dla kraju jest utrzymanie Kosowa w granicach Serbii i uczynił z tego główny przedmiot swej kampanii. Tadić, który również nie akceptuje zrodzonego w Kosowie projektu ogłoszenia niepodległości prowincji, na pierwszym planie stawiał sprawę przyszłości Serbii w Unii Europejskiej. Tym zapewne przekonał wyborców, zwłaszcza młodych, którzy mają dość życia w izolacji, braku pracy i perspektyw. To właśnie młodzi Serbowie, mobilizując się esemesami, poszli głosować i zdecydowali o wyniku.
Teraz piłka jest po stronie Brukseli. Poprzestanie na zniesieniu wiz dla Serbów czy doceni wybór i zaoferuje im bardziej konkretną perspektywę?