Archiwum Polityki

Telewizja bez szyby

Zdołaliśmy się już przyzwyczaić, że publiczna Dwójka w zabieganiu o widownię telewizyjną musi przegrywać z Polsatem. I oto okazało się, że nadawane tego lata dwójkowe "Pikniki" w Pułtusku i Gnieźnie były oglądane chętniej niż polsatowskie telezabawy, a koncert piosenek lwowskich skupił więcej widzów niż retransmisja występu Rolling Stonesów. Dwójka rozbiła swój autostereotyp, zaś frekwencyjny sukces jej programów każe raz jeszcze zapytać, kim właściwie jest dzisiejszy widz telewizji publicznej.

Kiedy telewizja publiczna nie miała konkurencji - mówi Nina Terentiew, dyrektor Dwójki - wszyscy dobrze czuliśmy się z takim podziałem, wedle którego I program TVP ma być dla ludu, a II program dla elity. Poczuliśmy się jednak gorzej, gdy pojawiła się konkurencja, i jeszcze gorzej, gdy pojawiły się badania telemetryczne. Trzeba było zastanowić się, co dalej, tym bardziej że, jak się okazało, aż jedna trzecia widzów Dwójki to ludzie z wykształceniem zasadniczym i podstawowym.

Rzeczywiście, w minionych kilku latach II Program TVP, choć miał swoją bardzo wierną publiczność, kilka sztandarowych, szeroko oglądanych audycji tudzież najsympatyczniejsze w całej telewizji prezenterki. Miał też problemy z określeniem własnej tożsamości. Wiadomo już było, że w nowych warunkach nie da się robić telewizji tak, jak za czasów Studia 2, niemal każdy wiedział też, że nie można jej robić tak, jak w latach 80., najgorszej chyba dekadzie w historii TVP. Poprzedni szef Dwójki Jerzy Domański obruszał się, gdy zarządzaną przezeń antenę nazywano "telewizją inteligencką", ale nie udało mu się dopracować do końca spójnej koncepcji programowej, która pozwalałaby w walce o publiczność zachować dotychczasowy stan posiadania i skutecznie starać się o nowych widzów. Ci nowi woleli Polsat, a na horyzoncie pojawiły się też inne stacje komercyjne, wśród których zwłaszcza TVN zapowiadał ostrą rywalizację z TVP. Nie miał też pomysłu ówczesny prezes Ryszard Miazek, który wiedział tylko, że oba kanały telewizji publicznej mają się czymś od siebie różnić i jakoś tam dzielić między siebie "misję" i rozrywkę. Sama zaś Dwójka oscylowała między populizmem a elitaryzmem, najwięcej wysiłku wkładając w poszukiwanie mitycznego złotego środka.

- Ja nie wierzę w takie wypośrodkowywanie - powiada Nina Terentiew - niech będzie wysoka kultura i niech będzie kultura plebejska.

Polityka 41.1998 (2162) z dnia 10.10.1998; Kultura; s. 48
Reklama